poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Katie.

Katie

Saturday 15 August

Effy's apartment, later



'So,' said Anthea, opening anither packet of fags. 'What are you two up to this evening?'
Effy looked sideways at me and then back at her mum. 'Haven't decided yet. I thought Aldo might take us out somewhere. If he's around.' She stared ath Anthea. 'He said something last night...'
'Did he?' Anthea blew out a stream of smoke. Gross. She must be on forty a day. 'Don't bug him, Effy...He might feel obliged.'
'Why the fuck would he feel obliged?' Effy waved the smoke out of her face. 'He likes me.'
'Of course he likes you. Doesn't mean you should take advantage. That's all.'
Anthea got up and started rooting around in a cupboard. She took out some glasses and put them on the table. Effy yawned aggressively. I watched the two of them. Like what the fuck was the vibe between those two?
She'd been in an OK mood till we'd got back to the apartment last night and found her mum getting pissed with Aldo. For the rest of the night till Anthea went to bed she had a face like a slapped arse. And the two od them were buzzing around Alfredo like bees to the honey. Tres fucking weird.
Then as soon as Anthea had disappeared Effy skinned up and Aldo had joined us as we sat on the little balcony smoking. Effy made a big deal out of sitting next to Aldo, touching her hair and laughing a lot. Amusing herself as usual. I was knackered, so I just sat trying to get comfortable on the metal chair.
'I used to do this a lot,' said Aldo, taking a toke on the spliff. 'When I was a student.' He smiled vaguely. 'When life stretched before me as-' he waved his hand around, groping for the words '-as this vast meadow of...of freedom and irresponsibility.' He passed the spliff over to Effy. 'I loved it. But there comes a time when it does not fit so well with...with the pursuit of a satisfying existence.' He looked across the balcony rail into oblivion. 'And of love.'
Effy coughed, stretched out her legs and traced down her thigh with one finger. One hand still holding the joint. His eyes followed her finger as it moved.
'So who did you lobr?' she asked.
Aldo rubbed his forehead. 'I was very much in love with a girl at university. Rosalla. She was...difficult. Very serious and very resistant to my advances. She was so beautiful.' He looked directly at us for the first time. 'She knew this, yet it didn't make her happy. It made her distrustful, actually. She did not think that any man truly liked her...Her remarkable looks got in the way.' He shook his head. 'But, beauty is not enough. There has to be more. And she was clever and thoughtful and fragile.' He looked away again. 'I wanted to take care of her.'
Effy was staring at him. She dropped the end of the spliff on to the concrete floor and put her hands over her knees. 'What happened to her?'
'She killed herself,' he said bleakly. 'She hanged herself in her room.'
'Fuck,' I murmured. Effy had gone pale. 
'That is when I changed,' said Aldo. 'I stopped thinking of my life ahead as indulgent...and indulgent playing field. It seemed important not to waste it. Instead I decided to find and hold precious those things that Rosalla felt she could never have.'
Effy was rocking slightly in her chair. She drew her legs up now and sat hugging them. 'So, you forgot about Rosalla?' she said.
He shook his head. 'I think about her every day. But you have to leave a certain kind of love behind.' He paused. 'It will destroy you if you don't.'
Effy and I looked at each other silently. This was starting to weird me out.
'Anyone want another drink?' said Effy, getting to her feet. 'I got some whisky.'
I shook my head. 'Ugh. No thanks.'
'I'll have a small one, thank you,' said Alod. I might have been stoned or whatever, but I'm sure his fingers touched the hem of her skirt as she brushed past him. I was beginning to feel like a fucking minor part in the Effy and Aldo Show. 
While Effy was getting the whisky, Aldo smiled at me. 'You are good friends with Effy?'
I hesitated. 'We know a lot of the same people,' I said, dodging the question.
'I think she needs her friends right now.' Aldo crossed his legs. 'She is not quie what she seems.'
'Right. Yeah,' I said awkwardly. 'Maybe.'
Effy appeared with two tumblers and a small bottle of whisky.
'I think I'm going to bed now,' I said, getting up, not knowing where that was.
'Right.' Effy lit a cigarette and waved it about in front of me. 'You're in my bed.' She gave a half smile, seeing the look on my face. 'Don't worry. You'll be perfectly safe.' She poured out a large measure of whisky for Aldo, and one for herself then glanced sideways at me. 'Don't wait up.'
____________________________

 

Katie 

Sobota 15 Sierpnia

Mieszkanie Effy, później


'Więc,' powiedziała Anthea otwierając kolejną paczkę fajek. 'Co robicie dziś wieczorem?'
Effy spojrzała na mnie bokiem, a potem z powrotem przeniosła wzrok na swoją mamę. 'Jeszcze nie zadecydowałyśmy. Pomyślałam, że Aldo mógłby nas gdzieś wziąć. Jeśli jest w pobliżu. ' Gapiła się na Athea'e. 'Powiedział wczoraj coś w tym stylu...'
'Naprawdę?' Anthea wypuściła falę dymu. Obrzydlistwo. Musi palić z czterdzieści dziennie. 'Nie zawracaj mu teraz głowy, Effy...może poczuć się zobowiązany.'
'Czemu do chuja miałby poczuć się zobowiązany?' Effy rozwiała dym z przed swojej twarzy. 'On mnie lubi.'
'Oczywiście, że cię lubi. To nie znaczy, że powinnaś to wykorzystywać. To wszystko.'
Anthea wstała i zaczęła szperać w szafkach. Wyjęła z nich jakieś kieliszki i postawiła je na stole. Effy agresywnie ziewnęła. Obserwowałam je dwie. Co to było kurwa za napięcie pomiędzy nimi?
Była w dobrym humorze, dopóki nie wróciłyśmy do mieszkania ostatniej nocy i nie znalazłyśmy jej mamy, upijającej się z Aldo. Przez resztę nocy, dopóki Anthea nie poszła do łóżka, miała twarz jak sklepana dupa. I obydwie lgnęły do Alfredo jak pszczoły do miodu. Bardzo kurwa dziwne.
Potem, jak tylko Anthea zniknęła, Effy skinęła na Aldo, żeby dołączył do nas, kiedy siedziałyśmy na małym balkonie paląc. Effy robiła wielką rzecz z siedzenia obok Aldo, dotykała swoich włosów i dużo się śmiała. Zabawiała się jak zwykle. Byłam wykończona, więc po prostu siedziałam, próbując wygodnie usadowić się na metalowym krześle.
'Kiedyś często to robiłem,' powiedział Aldo, zaciągając się skrętem. 'Kiedy byłem studentem.' Uśmiechnął się wymijająco. 'Kiedy życie rozciągało się przede mną jak-' machał rękami w koło, szukając słów  '-jak ogromna łąka...wolności i nieodpowiedzialności.' Przekazał skręta Effy. 'Kochałem to. Ale przychodzi czas, kiedy to już za bardzo nie pasuje do...do dążenia do satysfakcjonującej egzystencji.' Spojrzał przez poręcz balkonu w dal. 'I miłości.'
Effy kaszlnęła, wyciągnęła nogi i przejechała palcem po udzie. Jedną ręką wciąż trzymała skręta. Jego oczy podążały za jej palcem, kiedy nim poruszała.
'Więc kogo kochałeś?' zapytała.
Aldo potarł czoło. 'Byłem bardzo zakochany w dziewczynie z uczelni. Rosalli. Była...trudna. Bardzo poważna i bardzo odporna na moje rady. Była taka piękna.' Spojrzał prosto na nas po raz pierwszy. 'Wiedziała o tym, ale to wciąż nie uszczęśliwiało jej. To sprawiło, że była właściwie nieufna. Nie sądziła, że jakiś mężczyzna mógłby ją szczerze polubić...Jej niesamowity wygląd to uniemożliwiał.' Pokręcił głową. 'Ale piękno nie wystarcza. Musi być coś więcej. I była bystra, troskliwa i delikatna.' Znów odwrócił wzrok. 'Chciałem się nią zaopiekować.'
Effy gapiła się na niego. Upuściła resztkę skręta na betonową podłogę i objęła rękoma kolana. 'Co się z nią stało?'
'Zabiła się,' powiedział ponuro. 'Powiesiła się w swoim pokoju.'
'Kurwa,' szepnęłam. Effy zbladła.
'Wtedy się zmieniłem,' powiedział Aldo. 'Przestałem myśleć o przyszłym życiu jak o przyjemności...przyjemnej zabawie. Wydawało się ważne, żeby tego nie zmarnować. Zamiast tego, zdecydowałem się odnaleźć i utrzymać wartościowymi te rzeczy, o których Rosalla myślała, że nigdy nie mogłaby ich mieć.'
Effy delikatnie bujała się na krześle. Podciągnęła noni i siedziała przytulając je. 'Więc zapomniałeś o Rosalli?' odezwała się.
Potrząsnął głową. 'Myślę o niej każdego dnia. Ale musisz zostawić pewien rodzaj miłości za sobą.' Przerwał. 'To cię zniszczy, jeśli tego nie zrobisz.'
Effy i ja spojrzałyśmy na siebie w ciszy. To zaczynało mnie niepokoić.
'Ktoś chce kolejnego drinka?' zapytała Effy wstając. 'Mam trochę whisky.'
Pokręciłam głową. 'Ugh. Nie, dzięki.'
'Ja napiję się trochę, dziękuję,' powiedział Aldo. Mogłam być zjarana albo coś, ale jestem pewna, że jego palce dotknęły rąbka jej spódnicy, kiedy go mijała. Zaczynałam się czuć jak jakiś jebany nieistotny szczegół w przedstawieniu Effy i Aldo.
Kiedy Effy poszła po whisky, Aldo uśmiechnął się do mnie. 'Jesteście dobrymi przyjaciółkami z Effy?'
Zawahałam się. 'Znamy dużo tych samych osób,' powiedziałam wymijająco.
'Myślę, że ona potrzebuje teraz przyjaciół.' Aldo skrzyżował nogi. 'Nie jest zupełnie tym, czym się wydaje.'
'Racja. Taa,' powiedziałam niezręcznie. 'Może.'
Effy pojawiła się z dwoma szklankami i małą butelką whisky.
'Chyba pójdę teraz do łóżka,' powiedziałam wstając, ale nie wiedząc gdzie ono jest.
'Dobra.' Effy zapaliła papierosa i pomachała nim przede mną. 'Śpisz w moim łóżku.' Obdarzyła mnie połowicznym uśmiechem, widząc wyraz mojej twarzy. 'Nie martw się. Będziesz zupełnie bezpieczna.' Nalała ogromną ilość whisky dla Aldo i dla siebie, a potem spojrzała na mnie bokiem. 'Nie czekaj na mnie.'


6 komentarzy:

  1. Super odcinek, a o kim bedzie kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przepisać jeszcze 5 stron po angielsku, plus przetłumaczyć całość :P wiem, że czekacie, ale ostatnio wszystkie weekendy miałam zupełnie zajęte, a głównie właśnie wtedy przepisuje i tłumaczę ; > Postaram się jak najwięcej zrobić przez te trzy dni :) mam nadzieję, że do poniedziałku/wtorku się wyrobię, ale na sto procent nie obiecuję. ;/

      Usuń
    2. No trudno. Będziemy czekać :)

      Usuń
    3. Przepraszam, naprawdę, w każdej wolnej chwili tłumaczę. Zostało mi 7 stron. Postaram się do jutra skończyć.

      Usuń