środa, 31 października 2012

Emily.

Emily

Monday 3 August

Naomi's bedroom, later




'Naomi,' I whispered. I touched her neck with my fingertrip. I slowly sroked her skin from under her ear to her smooth, pale shoulder.
'Naomi...wake up.'
Naomi made a grunting nose and wrinkled her nose. I smiled. I've been smiling a lot lately. I turned on to my back and looked up at the ceiling, then around her bedroom.
Naomi's room is wicked. It's much cooler than mine. Or rather the one I share with Katie. With its inane fucking footballers and boybands on the walls. Her My Little Ponies are still on the window-ledge, too, with all her horrible jewellery and leopardskin thongs hanging off them. I just let Katie take over because, well...that's what she does. And I never used to mind either. But now I've finally grwon a pair and started standing up to her. And it doesn't seem like there's any turning back now.
I carried on looking, and smiling. I just couldn't believe my luck. Couldn't believe that the girl I loved loved me back. For a while I thought it would never happen. I've liked Naomi since middle school. She's passionate, and clever. Poised. And her eyes...like the snow queen. Some people think she's cold. Just because she doesn't make stupid, shallow smalltak. Not like Katie, who opens her mouth and crap pours out. Naomi is sincere. If people think that means 'cold' then they're wrong.
They are so wrong.
I yawned loudly. Then felt Naomi's hand on my arm.
'Shit. What time is it?' she said sleepily. 'Do you have to go?'
I rolled over to face her. She was rubbing her eyes. Then she stopped and we just looked at each other. Slow smiles creeping over both of our faces.
'Hello beautiful,' I said. 'It's late and I'm hungry. What do you want for breakfast?'
'You,' said Naomi, pulling me towards her and kissing me, gently at first, then harder. I was tingling with pleasure. I took her hand and led it down to where I wanted it. She hesitated and then her fingers started to do their work.
Oh my God, this is fucking heaven, I thought. I am in heaven.

Two hours late we were in the cafe having breakfast. Naomi: rabbit-food muesli, me: a huge sausage and ketchup sandwich. Naomi was eyeing my food with a smir on her face.
'What?'
She swallowed some sawdust and yoghurt. 'You,' she said. 'Like your sausagesm don't you?'
I chewed and snorted, nearly spraying her with half-eaten food.
'Oh yeah,' I said when I'd recoverd myself. 'I love sausage. You should try it Naomi...You have no idea what you're missing.'
'Oh, I think I do.' She stuck her tongue out and wiggled it at me.
An old bloke eating a full English looked over at us and frowned. He picked up his paper and held it pointedly in frony of his face.
'Fuck you,' I mouthed at his Daily Mail. Naomi rolled her eyes and pushed away her rabbit food. Her face glum all of a sudden.
'What's up honey?' I said, wiping my mouth with a paper napkin.
Naomi pouted. 'You're getting on that ferry,' she said matter-of-factly. 'That's what's up.'
'You are going to miss me, aren't you, babe?' I said, sounding like a broken record. 'You'd better miss me.'
'Hmm...At first,' she said, straight-faced. 'Then I'll probably lose interest.'
'Naomi!' I squealed. 'Bitch.'
'How many fucking times do I have to tell you?' Naomi grinned. She looked so delicious. I wanted to take a bite out of her. My stomach was flipping over and over.
'It's such shit timing,' I said. 'And Mum's going to be a total pain in the arse.'
Naomi nodded. 'Oh yeah,' she said. 'Your oh-so liberal mum.'
'Yeah, well. We can't all have mothers like yours.'
'For which you should be truly thankful,' said Naomi, sighing. 'I know your mum needs time to get her head around it. Us. I mean, I needed to get my head around it for fuck's sake. I s'pose I can't blame her. Not completely.'
'She's a nightmare right now,' I said. 'We're just gonna have to have sex in front of her. It's the only way it's going to sink in.'
'Now that would be a nightmare.' Naomi looked delighted.
'I'd rather have a threesome with Katie and Cook.'
'Ugh. Naomi! She's my sister, you dirty bitch.' I thought about it. 'Fuck, you don't fancy Katie too, do you?'
Naomi played poker face.
'Well, of course,' she said. 'I mean, you are identical, right?' 

_______________________________

Emily

Poniedziałek 3. Sierpnia

Sypialnia Naomi, później


'Naomi,' wyszeptałam. Dotknęłam jej szyi koniuszkiem palca. Powoli pogłaskałam jej skórę, od ucha do jej gładkiego, bladego ramienia.
'Naomi...obudź się.'
Naomi chrząknęła i zmarszczyła nos. Uśmiechnęłam się. Ostatnio sporo się uśmiecham. Przewróciłam się na bok i spojrzałam w górę, na sufit, potem rozejrzałam się po jej sypialni.
Pokój Naomi jest niesamowity. Jest dużo fajniejszy od mojego. Czy raczej od tego, który dzielę z Katie. Z tymi bezmyślnymi, pierdolonymi piłkarzami i boysbandami na ścianach. Jej Kucyki Pony wciąż znajdują się na parapecie, razem z tą jej całą, okropną biżuterią i wiszącymi rajstopami w panterkę. Po prostu pozwalam Katie rządzić, ponieważ, cóż...to jest właśnie to co robi. I mi też nigdy to nie przeszkadzało.Ale w końcu mi też urosły jaja i zaczęłam się jej przeciwstawiać. I nie wydaje mi się, żeby była od tego jakaś ucieczka.
Wciąż patrzyłam i uśmiechałam się. Po prostu nie mogłam uwierzyć w moje szczęście. Nie mogłam uwierzyć, że dziewczyna, którą kocham czuje do mnie to samo. Przez chwilę myślałam, że to się nigdy nie stanie. Lubię Naomi od gimnazjum. Jest namiętna i bystra. Gotowa. I jej oczy...jak u Królowej Śniegu. Niektórzy ludzie myślą, że jest zimna. Tylko dlatego, że nie robi głupich, płytkich pogadanek. Nie jest jak Katie, która otwiera buzie i gada co jej ślina na język przyniesie. Naomi jest szczera. Jeśli ludzie myślą, że to oznacza 'zimna' to się mylą.
Bardzo się mylą.
Ziewnęłam głośno. Potem poczułam dłoń Naomi na mojej ręce. 
'Cholera. Która godzina?' powiedziała śpiąco. 'Musisz iść?'
Odwróciłam się do niej. Przecierała oczy. Potem przestała i po prostu patrzyłyśmy się na siebie. Powolne uśmieszki  przemykające przez nasze twarze. 
'Cześć piękna,' powiedziałam. 'Jest późno i jestem głodna. Co chcesz na śniadanie?'
'Ciebie,' powiedziała Naomi, przyciągając mnie do siebie i całując, na początku czule, a potem coraz mocniej. Drżałam z rozkoszy. Wzięłam jej dłoń i poprowadziłam w dół, tam gdzie chciałam. Zawahała się, a potem jej palce zaczęły pracować.
O mój Boże, to jest pieprzone niebo, pomyślałam. Jestem w niebie.

Dwie godziny później, byłyśmy w kawiarni jedząc śniadanie. Naomi: królicze żarcie, musli, ja: wielka kiełbaska i kanapka z ketchupem. Naomi lustrowałam moje jedzenie z wymuszonym uśmieszkiem na twarzy.
'Co?'
Przełknęła trochę trocin i jugurtu. 'Ty,' powiedziała. 'Smakują Ci kiełbaski, prawda?'
Przeżuwałam i parsknęłam, o mało co nie opryskując jej w połowie przeżutym jedzeniem.
'O tak,' powiedziałam kiedy się opanowałam. 'Kocham kiełbaski. Powinnaś spróbować Naomi...Nie masz pojęcia co tracisz.'
'Oh, myślę, że wiem.' Wystawiła język i zaczęła nim ruszać na boki.
Starszy koleś jedzący w pełni angielskie śniadanie spojrzał na nas i skrzywił się. Podniósł gazetę i trzymał ją dobitnie przed twarzą. 
'Pierdol się,' powiedziałam bezgłośnie do jego Daily Maila. Naomi przewróciła oczami i odsunęła swoje królicze żarcie. Jej twarz nagle przygasła. 
'Co jest, skarbie?' powiedziałam, wycierając buzię serwetką.
Naomi zrobiła kwaśną minę. 'Wsiądziesz na ten jebany prom,' powiedziała trzeźwo. 'To jest,'
'Będziesz za mną tęsknić, prawda kochanie?' powiedziałam brzmiąc jak zepsuta płyta. 'Lepiej, żebyś za mną tęskniła.'
'Hmmm...na początku' odparła z poważną miną. 'Potem prawdopodobnie stracę zainteresowanie.'
'Naomi!' zawyłam. 'Suka.'
'Ile kurwa razy mam Ci powtarzać?' Naomi uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała smakowicie. Miałam ochotę ją schrupać. Mój żołądek wariował. 
'To taki gówniany czas,' powiedziałam. 'I mama będzie totalnym wrzodem na dupie.'
Naomi potaknęła. 'O tak,' powiedziała 'Twoja wielce liberalna mamusia.'
'Taa, cóż, nie wszyscy możemy mieć matki takie jak Twoja.'
'I z tego powinnaś się cieszyć,' odparła Naomi, wzdychając. 'Wiem, że Twoja mama potrzebuje czasu, żeby sobie to poukładać. Nas. To znaczy, ja potrzebowałam czasu, żeby to sobie poukładać do chuja pana. Przypuszczam, że nie mogę jej winić. Nie zupełnie.'
'Jest teraz koszmarem,' powiedziałam. 'Po prostu będziemy musiały uprawiać seks na jej oczach. To jedyna droga, żeby to załatwić.'
'To byłby dopiero koszmar.' Naomi wyglądała na zniesmaczoną. 'Wolałabym już trójkącik z Katie i Cookiem.'
'Ugh, Naomi! To moja siostra, zboczona suko.' Zastanowiłam się nad tym.'Kurwa, chyba nie podoba Ci się też Katie, prawda?'
Naomi zrobiła pokerową twarz.
'Ależ oczywiście,' powiedziała 'Mam na myśli to, że przecież jesteście identyczne, prawda?'

______________________
Kolejny rozdział w piątek :)

sobota, 27 października 2012

Naomi's bedroom.

Monday 3 August

Naomi's bedroom




'What time is it?' I rolled over and pressed pause on the iPod in its dock. It felt like the middle of the night to me. Emily and I hadn't got home till 2am. We stayed awake not wanting the night to end. Our last night. But we fell asleep in front of the shopping channel, a bit stoned, a bit drunk. Happy.
But this morning I felt cranky to say the least.
'About half eight?' said Em. She was painting her toenails. On my bed.
'Emily! Can you do that in the bathroom or something? You're going to get fucking Purple Haze all over my quilt.'
'All right all right, Jesus.' She got up off the bed and hobbled towards the door. She turned to look at me when she got there. 'What's wrong with you this morning?'
'Nothing,' I said automatically. I was scwowling, as is my wont. I'm not proud of it, but old habits die hard. 'It's just...early.' I levered myself up on one arm. 'I'm not good in the morning.'
She wasn't falling for it. 'Right...But...I'm going to France this afternoon and you're suddenly acting like...Like everything about me is getting on your nerves,' she said. 'You want me to go, don't you?'
I rolled my eyes. 'Yeah. I can't wait to get shot of you so I can start having the time of my life over the next few weeks. I'm counting the fucking seconds till you're on that ferry.'
Shit, her eyes were going that watery look. She's a sensitive flower. Strange because Emily Fitch is way tougher than I'll ever be. I'm all mouth and no trousers. I'm obviously the bloke in this relationship.
Yes, Naomi. Relationship.
'No...Em.' I hel out my arm and beckoned her back. 'Sorry. Look, you know I'm going yo miss you. Loads.'
Emily smiled and just like that, my mood dissolved. She's like an angel. An adorable red-haired angel. I wanted to hold on to her and never let her go.
'Come here,' I said.
I met her halfway and grabbed her T-shirt, pulled it over her head and chucked it somewhere. I stared at her perfect tits. Soft, gorgeous Emily.
'I love you, Emily,' I said, stroking her stomach. I kneeled down and kissed it. Smelled her. Emily stroked my hair and we just stayed like that for a few minutes. I didn't want to stop being with her. Ever.
'Naomi,' said Em evantually.
'What?' I got up and put my arms around her.
She rested her head on my shoulder and said, 'You're not going to do anything silly are you?'
'Like what?'
'Like, I dunno. Out of sight, out of mind.'
I held her tighter. 'As if.'
'Not even Cook...I know you-'
'Listen, Em.' I let go of her to look at her properly. 'What happend with me and Cook was one totally insane blip in my otherwise sane life. I was trying to pretend I was...Well, that I didn't like you.'
Emily's eyes were still kind of glistening.
'Love you. That I didn't love you. OK?'
She relaxed. Dimples restored to peachy-faced perfection. 'Good. Because I am serious about this. About us. It's not some fucking one-off for me.'
'Me neither,' I said, still not knowing what it was really. I mean, I know I love her. I can't imagine not holding and kissing, and fucking Emily. But the jury's out on whether I'm gay or straight.
'Anyway, you can talk,' I said, pushing her hair off her face. 'What about the great love affair that was you and JJ?'
'Naomi!' Emily pushed me back towards my bed. 'I explained about me and JJ. You know bloody well it was a pity shag. I'M GAY.'
'Ssh,' I said laughing. I pulled her back with me on to the bed. 'Do you want to say that a bit louder? I don't know if they heard it in the Australian outback.'
The sound of someone walking down the hall towards the bathroom stopped us. Kieran or Mum. Em rolled over on to her back. And we lay in silence, little fingers entwined.

_____________________________________________

Poniedziałek 3. sierpnia

Sypialnia Naomi


'Która godzina?' przekręciłam się i wcisnęłam pauzę na iPodzie. Czułam się jakby był środek nocy. Razem z Emily nie wróciłyśmy do domu przed drugą rano. Czuwałyśmy, nie chcąc, żeby noc się skończyła. Nasza ostatnia noc. Ale zasnęłyśmy naprzeciwko ulicy ze sklepami, trochę zjarane, trochę pijane. Szczęśliwe.
Ale tego ranka, byłam w zbyt złym humorze, żeby cokolwiek powiedzieć.
'Około pół do ósmej?' powiedziała Em. Malowała paznokcie u dużych palców u nóg. Na moim łóżku.
'Emily! Możesz to robić w łazience czy coś? Ujebiesz mi całą pościel Purpurową Mgiełką.'
'W porządku, w porządku, Jezu.' Wstała z łóżka i pokuśtykała w kierunku drzwi. Odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć, kiedy już tam dotarła. 'Co się dzisiaj z tobą dzieje?'
'Nic,' powiedziałam automatycznie. Zmarszczyłam brwi, jak to mam w zwyczaju. Nie jestem z tego dumna, ale trudno się wyzbyć starych nawyków. 'Jest po prostu...wcześnie.' Wsparłam się na jednej ręce. 'Nie mam się najlepiej rankami.'
Nie nabierała się na to. 'Dobrze...ale...Jadę do Francji dziś po południu, a ty nagle zaczynasz zachowywać się jak...jakby wszystko we mnie cię denerwowało.' powiedziała 'Chcesz, żebym sobie poszła, prawda?'
Przewróciłam oczami.'Taa. Nie mogę się doczekać, kiedy się ciebie pozbędę, żebym w końcu mogła zacząć żyć swoim życiem przez następnych kilka tygodni. Odliczam pierdolone sekundy, do momentu, aż będziesz na tym promie.'
Cholera, jej oczy zaczęły zachodzić łzami. Jest jak wrażliwy kwiat. Dziwne, bo Emily Fitch jest duża bardziej twardsza, niż ja kiedykolwiek będę. Jestem tylko mocna w gębie. Najwyraźniej to ja jestem facetem w tym związku.
Tak, Naomi. Związku.
'Nie...Em.' Wyciągnęłam rękę i skinęłam na nią. 'Przepraszam. Spójrz, wiesz, że będę za Tobą tęsknić. Bardzo.'
Emily się uśmiechnęła, i wtedy, tak po prostu humor mi się poprawił. Ona jest jak anioł. Uroczy, czerwonowłosy anioł. Chciałam ją zatrzymać i nigdy nie puszczać.
'Chodź tu,' powiedziałam.
Spotkałam ją w połowie drogi i chwyciłam za T-shirt, ściągnęłam go przez jej głowę i rzuciłam w kąt. Spojrzałam na jej idealne cycki. Delikatna, wspaniała Emily.
'Kocham Cię, Emily,' powiedziałam, głaszcząc jej brzuch. Uklękłam i pocałowam go. Pachniał nią. Emily pogłaskała mnie po włosach i pozostałyśmy w takiej pozycji przez kilka minut. Nie chciałam przestać z nią być. Nigdy.
'Naomi,' Em w końcu się odezwała.
'Co?' wstałam i oplotłam ją rękami.
Oparła głowę o moje ramie i powiedziała, 'Nie zamierzasz chyba zrobić czegoś głupiego, prawda?'
'Jak na przykład co?'
'Jak, sama nie wiem. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.'
Przytuliłam ją mocniej. 'Tak jakbym chciała.'
'Nie chodzi nawet o Cooka...znam cię-'
'Posłuchaj, Em.' Puściłam ją, żeby na nią odpowiednio spojrzeć.
'To co było ze mną i Cookiem było jednym, totalnym kryzysem w przeciwieństwie do rozsądnego życia teraz Próbowałam udawać, że...dobrze, że cię  nie lubiłam.'
Oczy Emily wciąż lśniły.
'Kochałam. Że cię nie kochałam, ok?'
Odprężyła się. Dołeczki powróciły na idealną brzoskwiniową twarz. 'Dobrze. Bo traktuję to serio. Nas. To nie jest dla mnie jakaś jebana jednorazowa przygoda.'
'Dla mnie też nie,' powiedziałam, wciąż nie wiedząc, czym to coś było, tak naprawdę. To znaczy, wiem, że ją kocham. Nie mogę wyobrazić sobie, że nie przytulam, nie całuję i nie pieprzę Emily. Ale jury nie zadecydowało jeszcze, czy jestem homo czy hetero.
'W każdym razie, możesz powiedzieć,' zaczęłam, odgarniając jej włosy z twarzy. 'Co z tym wielkim romansem, który był pomiędzy tobą i JJem?'
'Naomi!' Emily popchnęła mnie na łóżko. 'Wyjaśniłam już jak to było między mną a JJem. Wiesz cholernie dobrze, że to było bzykanie z litości. JESTEM HOMO.'
'Ssz,' powiedziałam śmiejąc się. Pociągnęłam ją na łóżko razem ze mną. 'Chcesz to powiedzieć odrobinę głośniej? Nie wiem czy słyszeli cię w centrum Austalii.'
Dźwięk kogoś idącego korytarzem w kierunku łazienki nas zatrzymał. Kieran albo Mama. Emily przekręciła się na bok. I leżałyśmy w ciszy, złączone małymi palcami.



_________________________
Kolejna część w środę. : >

czwartek, 25 października 2012

Naomi.

Naomi

Sunday 2 August

Ritzy's


The music was deafing. Cook's arm trashed out and smacked me in the face.
'Oi! Clumsy bastard.' I thumped him on the ribcage.
He moved closer to me. Pressed his face way to bloody near mine. 'Ah, Princess. The Cookie Monster is just being friendly...' He stroked my cheek.
I pushed his hand off, but struggled with myself not to smile, just a bite. The thing about Cook is that he is bloody irresistible. I don't fancy him. I mean, I'm on the other bus now, as it were. He's totally fucking out of control. The opposite of me. But sometmes, yeah, I wouldn't mind being able to just do and say what the fuck I want. I'd die before I told him this, but I secretly envy Cook. In a sick kind of way, obviously.
'Cook.' I gave him the despairing older-sister look. 'Just calm the fuck down, would you?'
He laughed like a maniac. 'I don't do fucking calm, Naomi. You know that.' He planted a wet kiss on my nose. 'Sure I can't tempt you back on the cock train?'
I wiped off his drool. 'The cock train?'
'Well, maybe not.' Cook had his eyes trained on something behind me. I turned. Emily was standing there. Big eyes looking doubtful. 'Your fellow carpet muncher beckons.'
I reached out and took Em's hand, pulling her close to me.
'We'll overlook that remark,' I told him sternly. 'Just this once. And only-' I pinched a handful of his cheek '-because you're just a pussy underneath.'
Cook sniggered, his face sweating - from the heat, from the MDMA. 'Fair enough, Naomikins.' He took a swig of lager and waved the can at us. 'See you later, lezzers.'
Emily wrinkled her nose. 'What did he want?' she asked, really trying not to sound bothered that Cook flirts with me. Well, in his own twisted way.
'Nothing, baby.' I put my arms around her, slid one hand under her top and stroked her spine. 'Come on, let's go and do something deviant somewhere.'
'Here?' Emily smiled, looking sweet and filthy at the same time.
'Here.' I held both her hands and pulled her back with me towards the toilets. She followed me through a mass of grinding silhouettes towards the Ladies. As we got the door, I kissed her, really softly, then firmly found her tongue. Emily moaned and pushed her hips into me.
'I'm so happy right now,' she said pulling away temporarily. 'If I died tonight, it would be totally fucking OK.'
'Me too.' I kissed Emily on the forehead.
I saw Cook raising his can up at me from across the floor. A smutty smile on his face. 'Sweet,' he mouthed, and he winked.
I grabbed Emily's hand and pushed quickly through the door.

___________________________________


Naomi

Niedziela 2. lipca

U Ritziego



Muzyka była ogłuszająca. Cook machnął ręką w powietrze i uderzył mnie w twarz.
'Au! Niezdarny drań.' Grzmotnęłam go w żebra. 
Zbliżył się do mnie. Przysunął swoją twarz, zbyt cholernie blisko mojej. 'Ah, księżniczko. Ciasteczkowy Potwór po prostu zachowuje się przyjaźnie...' Pogłaskał mnie po policzku.
Odepchnęłam jego rękę, ale walczyłam ze sobą, żeby się nie uśmiechnąć, tylko ugryźć. Problem z Cookiem jest taki, że jest po prostu nie do powstrzymania. Nie podoba mi się. To znaczy, jadę teraz na innym wózku. Jest kompletnie, kurwa, poza kontrolą. W przeciwieństwie do mnie. Ale czasami, tak, nie miałabym nic na przeciwko, żeby móc po prostu powiedzieć, czego, kurwa chcę. Prędzej umrę, niż mu to powiem, ale potajemnie zazdroszczę Cookowi. W chory sposób oczywiście.
'Cook.' Posłałam mu rozpaczliwe spojrzenie starszej siostry. 'Po prostu się kurwa uspokój, mógłbyś?'
Zaśmiał się jak maniak. 'Ja się nigdy kurwa nie uspakajam, Naomi. I wiesz o tym.' Złożył mokry pocałunek na moim nosie. 'Pewnie nie mogę zwabić cię z powrotem do pociągu kutasów?'
Wytarłam jego ślinę. 'Pociągu kutasów?'
'Cóż, może nie.' Cook miał skierowany wzrok na coś, co było za mną. Emily tam stała. Wielkie oczy patrzące z powątpieniem. 'Twoja znajoma lesba zaprasza.'
Dosięgnęłam i chwyciłam rekę Em, przyciągając ją bliżej siebie.
'Przymkniemy oko na tę uwagę,' powiedziałam do niego ostro. 'Tylko tym razem. Jedynym-' Chwyciłam go za policzek i uszczypnęłam '-bo pod tym wszystkim, jesteś po prostu cipką.'
Cook zachichotał, jego twarz była spocona - od gorąca i od MDMA. 'Nie ma sprawy, Naomikins.'  wziął łyk piwa i pomachał do nas puszką. 'Do zobaczenie potem, lesby.'
Emily zmarszczyła nos. 'Czego chciał?' spytała, starając się przy tym brzmieć tak, jakby nie obchodziło jej to, że Cook ze mną flirtuje. Cóż, w jego własny, pokręcony sposób.
'Niczego, skarbie.' oplotłam ją rękami, wślizgnęłam jedną dłoń pod jej top i przejechałam po jej kręgosłupie. 'Chodź, zróbmy gdzieś coś dewiacyjnego.'
'Tutaj?' Emily się uśmiechnęła, patrząc słodko i sprośnie w tym samym czasie.
'Tutaj.' Chwyciłam obie jej ręce i pociągnęłam ją za mną w kierunku toalet. Podążała za mną pośród masy kołyszących biodrami sylwetek, prosto do damskiej toalety. Jak tylko dotarłyśmy do drzwi; pocałowałam ją, naprawdę delikatnie, potem pewnie odnalazłam jej język. Emily jęknęła i przycisnęła swoje biodra do mnie.
'Jestem teraz taka szczęśliwa,' powiedziała, odsuwając się chwilowo.
'Gdybym dzisiaj umarła, to byłoby to kurwa, totalnie w porządku.'
'Ja tak samo.' Pocałowałam Emily w czoło.
Zobaczyłam Cooka podnoszącego swoją puszkę na mnie poprzez parkiet. Nieprzyzwoity uśmiech zagościł na jego twarzy. 'Słodko.' powiedział bezgłośnie i mrugnął.
Chwyciłam rękę Emily i przepchnęłam się szybko przez drzwi.

________________
następny rozdział w niedzielę :)  chyba, że wolicie w sobotę?

poniedziałek, 22 października 2012

Effy.

August

Week One


Effy

Saturday 1 August

Venice

 

So she chose Venice. I can see why. It's like one huge Disney castle, but so much more unreal somehow. And, it's a good long way from Bristol, and Dad, and all the shit back there. So, well played Mother. Anywhere that puts enough distance between me and everyone else. JJ and Cook and Freddie. The three fucking musketeers.
I'd started something and I couldn't go through with it.
And being surrounded by water - like a giant moat, cutting us off from the enemy. Mum and I have run away.
We've rented a small apartment away from the centre and the tourists. The people who own it have gone out of the city for the summer. It's in a four-sided building with a big courtyard in the middle. Amazing. So picturesque. Even the peeling pink walls, they remind me of strawberry milkshake. There's a balcony, too. Rusting blue metal. Excellent for sitting, watching, smoking. Seeing and being unseen. 
My bedroom, however, is a freak show. Barbie everywhere. A single bed. Ticky-tack picture of Jesus and Mary topping off the virginal vibe. Naomi and Cook would piss themselves laughing if they could see me now, I thought, when I dumped my case on the bed and stared around me. There's no computer. I found an internet cafe within a few hours so I can keep in touch. 
If I feel like it. 

Mum was depressed as soon as we got here. So it was grey and pissing with rain, and humid and it stank but, God, all she thinks about is herself lately. Her own fucking problems. Which she created by the way. Maybe I should have been more sympathetic, considering all the shit I've stirred up the past few months, but Mum hasn't really noticed, or seemed to care about that either.
What about me?
'What's the matter with you?'' I asked.
'Nothing. I don't know,' she said wearily. 'It's not really what I expected...Maybe it was a mistake to come here?'
'Maybe.' I closed my eyes, irritated.
Make an effort, Effy. You know what it's like to feel shit.
I opened the shutters wide. The rain had stopped. Brilliant sunshine made me blink. And smiled. 'See?' I turned back to Mum. 'Transformed.'
A pathetic, weak smile. 'Yes. It helps.' She got her cigarettes out of her bag and lit up. 'So, what shall we do now?'
'I'm going to have a shower,' I said. 'Then I'm going out to explore. And find an internet cafe.'
'Oh, wait.' She handed me a brown envelope. 'This is form your dad.'
I tore it open. Counted five one-hundred euro notes.
'Spending money,' said Mum. 'That should be enough. If you need any more, come to me.'
'Right, thanks,' I said ungratefully.
It'll take more than poxy money.
'Well.' She sighed. 'I'll sort this place out and make it more homely.'
Homely? If it makes her happy I suppose.

As soon as I got outside I lit a fag, got my phone out and switched it on, waited for my signal to arrive and deleted the roaming text. Ten minutes later a message, from Pandora. Something about Thomas and her mum. Send her pictuers. Yes, Panda.
It was mid-afternoon, and quiet. On the corner of the street, a few  old men sat outside a cafe playing dominoes; a mangy dog sniffed the ground around their feet. An exhausted looking woman wearing a full-lenght apron was scrubbing the steps of the building next to ours. She stopped for a minute to rest and caught sight of me, standing with my phone. She looked me up and down with disapproval, maybe envy. This was her life every day, scratch, scratch, make it clean. She dipped her brush back in her bucket, and carried on.
I lit another fag and moved towards a low wall opposite our apartment building. I sat smoking, just doing my thing of people-watching. Staring. Three boys, my age maybe, came round the corner of the street. One of them, the tall one with a hat on, looked like Freddie. Beautiful. Bit full of himself. He caught my eye.
'Signorina...Ciao...Ciao.' He whistled. The two with him started aping around, whistling, yelling stuff I couldn't understand, moving closer to me.
'You know what ''Fuck off'' means?' I asked the tall one when they'd calmed down. 'Fuck. Off.'
'Ooooh. Inglese.' He started coming over. 'Very nice. Is on holiday?'
'Quoi?' I blew a perfect smoke ring.
The three of them cracked up. I hummed inside my head and I stuck my legs out. My feet were on fire, it was so hot. My legs were bare. I looked down at them, and then up at the three boys. They'd stopped laughing. There was silence. My breathing started to speed up, but I wasn't going to let them smell fear. I flicked my fag on to the ground in front of me and we all just stared at each other.
'So,' I said evantually. 'Any time you want to piss off is fine with me.'
'Excuse me?' said the tall one. 'We are only being friendly. Maybe it is you that will ''piss off'' now.' He looked at his friends. 'You are being dressed like a whore,' he added, without turning back. 'A f-uck-ing whore.'
I wanted to puke. Throw up all over them. I wanted my dad, my mum. Freddie.
I'd started something I couldn't finish. 
'Eh, che fate?!' shouted a voice - and older bloke coming towards me, that expensive look about him. Suit, T-shirt. Poncy Italian shoes. He looked sharply at the three morons and spouted a stream of angry Italian.
The tall one leapt in the air and howled like a wolf. I smirked. Cook. Just like Cook. The other two did the same and then they took off running.
'Ciao bella,' one of them called back nastily as they ran.
'English bitch!' And then they were round the corner. Gone.
Which left me with George fucking Clooney.
'Sta bene?' he asked. 'You are OK?' He shook his head. ' Take no notice of these boys.'
'I wasn't,' I said, not smiling. 'But thanks.'
I got up, not feeling like exploring any more, and made for the entrance to our building.
'Ah, you are living, here?' he said. 'Me too.' He held out his hand. 'My name is Alfredo, but my friends call me Aldo.'
My hands stayed put. 'Effy.'
We did this weird awkward smiling thing.
'You should not smoke,' he said., looking at the pack of cigarettes in my hand. 'It is very bad for the skin.'
'Thanks for the adive,' I said politely and smiled my most charming smile. 'I'll bear that in mind.'
He pushed through the big wooden door and held it open for me. We were standing in the lobby, which smelled damp, like a cave. I looked at all the old pigeon holes for everyone who lived here.
I'd like a pigeon hole, I thought. I'd like to get in one and hide there, for ever.
'So...' said Aldo. He started climbing the stone stiarcase, half turned back to me. 'You are here with your parents?'
'My mum,' I said. 'We're here for a month.'
'Ah. You are renting the Tropeas' apartment? Well...we must all have a grappa together perhaps? Welcome drink!'
'Grappa?'
'An Italian digestif, Effy. It burns the sould.'
In spite of not wanting to, I grinned. 'Your English is pretty good.'
'Thank you. I spent a year studying in London. I have been waiting a log time for someone to tell me that. I don't get to practise it much these days.'
We got to the top of the second flight of stairs, and Aldo felt in his back pocket.
'Damn,' he said. 'I have left my keys at my mother's house.' He rubbed his forehead. 'I am locked out of my apartment.'
'Right.' I bit my lip and thought about it. 'Do you have your wallet on you?'
'Yes, but-'
'I need a credit card, that's all.' I watched his face, which was confused. 'To pick the lock?'
He stared, not getting it for a second, then smiled a fucking amazing smile. He wasn't bad-looking. I hadn't noticed before.
'Clever girl. Now, how, and more importantly why did you learn to do this?'
'Because I thought it might be a useful skill?' I said, looking pointedly at his locked front door.
'And so it has been proved,' said Aldo, handing me his wallet.
I ignored the many credit cards on offer, including the platinum Amex, and picked a flimsier laminated card. Membership card or something. I knelt on the floor and slid the card as far as it would go into the space just above the lock, tilted it so it was touching the door knob, then bent it back the other way and leant on the door. Done. I got up and rubbed at my knees.
'Thank you so much for your help,' he said. 'Would you like to come in for a drink?'
'No,' I replied. 'Thanks.'
Why did I say that? Because my defult answer is always No.
I waited for him to insist, but he didn't. 'Well, Effy,' he said, and held out his hand to grasp mine. It was warm and dry, his hand, not clammy. Big, strong. 'I am indebted to you.'
We smiled at each other.
Keep him there, I thought. Don't go. I took a lock of my hair in my fingers and stroked it slowly. I once read in some magazine that men hate it when women play with their hair.
Bollocks to that.
'Well. See you then,' I said slowly. 'Another time.'
Without waiting for him to speak, I climbed past him, up to our apartment, timing it carefully. When I got to the top of our staircase I looked back.
But he was gone.
________________________________

Sierpień

Tydzień pierwszy

 

Effy

Sobota 1. sierpnia

Wenecja


Więc wybrała Wenecję. Widzę czemu. To jak jeden, wielki zamek Disneya, ale jakimś sposobem bardziej nierealny. I jest z dala od Bristolu, taty i całego tego gówna. Cóż, dobrze rozegrane, mamo. Miejsce, które daje wystarczająco dużo dystansu pomiędzy mnie i wszystkich innych. JJ'a, Cooka i Freddie'go.
Trzech pieprzonych muszkieterów.
Zaczęłam coś i nie mogłam sobie z tym poradzić.
I bycie zależnym od wody - jak gigantycznej fosy, odcinającej nas od wroga. Ja i mama uciekłyśmy.
Wynajęłyśmy małe mieszkanie z daleka od centrum i turystów. Ludzie do których należy, wyjechali z miasta na wakacje. Znajduje się w czterobocznym budynku z wielkim dziedzińcem na środku. Wspaniały. Taki malowniczy. Nawet te łuszczące się, różowe ściany przypominają mi truskawkowy koktajl. Jest też balkon. Rdzewiejący niebieski metal. Doskonały do siedzenia, oglądania, palenia. Patrzenia i bycia niewidocznym. 
Mój pokój w każdym razie to pokręcone przedstawienie. Wszędzie Barbie. Pojedyncze łóżko. Tani obrazek Jezusa i Marii o dziewiczym klimacie. Naomi i Cook zsikaliby się ze śmiechu, gdyby mogli mnie teraz zobaczyć, pomyślałam, kiedy rzuciłam walizkę na łóżko i rozejrzałam się dookoła. Nie było komputera. W ciągu kilku godzin znalazłam kafejkę internetową, więc mogę pozostać w kontakcie.
Jeśli będę mieć na to ochotę.

Mama stała się przygnębiona jak tylko tu dotarłyśmy. Było szaro, wilgotno, padał deszcz i śmierdziało, ale Boże, wszystko o czym ona ostatnio myśli to tylko jej osoba. Jej własne pierdolone problemy. Które, tak poza tym, sama sobie wymyśliła. Może powinnam była być bardziej sympatyczna, biorąc pod uwagę całe to gówno, które spowodowałam w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, ale mama naprawdę nie dostrzega, albo zdaje się też o to nie dbać.
A co ze mną?
'Co się z Tobą dzieje?' Zapytałam.
'Nic. Nie wiem,' powiedziała ze znużeniem. 'To nie jest w sumie to, czego się spodziewałam...Może to był błąd, przyjeżdżać tutaj?'
'Może.' Zamknęłam oczy z irytacją. 
Wysil się Effy. Wiesz jak to jest czuć się jak gówno.
Szeroko otworzyłam okiennice. Deszcz przestał padać. Oślepiły mnie cudowne promienie słońca. I sprawiły,  że się uśmiechnęłam. 'Widzisz?' Odwróciłam się do mamy. 'Zmiana.'
Żałosny, słaby uśmiech. 'Tak, to pomaga.' Wyjęła z torebki papierosy i zapaliła jednego. 'Więc, co teraz robimy?'
'Idę pod prysznic,' powiedziałam. 'Potem wychodzę, rozejrzeć się trochę. I znaleźć kafejkę internetową.'
'Oh, poczekaj.' Podała mi brązową kopertę. 'To od taty.'
Rozerwałam ją. Zawierała pięć banknotów, każdy po sto euro.
'Wydawanie pieniędzy,' powiedziała mama. 'To powinno wystarczyć. Jeśli będziesz potrzebować więcej, przyjdź do mnie.'
'Racja, dzięki,' odparłam niewdzięcznie.
Wezmę znacznie więcej, niż pieniądze, którymi chciał naprawić nasze relacje.
'Dobrze.' westchnęła. 'Uporządkuję to miejsce i sprawie, że będziemy się tu czuć bardziej jak w domu.'
W domu? Jeśli to ją uszczęśliwi.

Jak tylko wyszłam na zewnątrz, zapaliłam fajkę, wyjęłam telefon i włączyłam go, poczekałam na sygnał  i usunęłam  wiadomość o roamingu. Dziesięć minut później SMS od Pandory. Coś o Thomasie i jej mamie. Wysłałam jej zdjęcia. Tak, Panda.
Było ciche popołudnie. Na rogu ulicy, kilku staruszków siedziało na zewnątrz kawiarni, grając w domino; wyliniały pies węszył ziemie wokoło ich stóp. Kobieta, wyglądająca na wyczerpaną, nosząca długi fartuch, szorowała schody budynku, znajdującego się obok naszego. Przestała na minutę, żeby odpocząć i zerknąć na mnie, stojącą z moim telefonem. Zlustrowała mnie od góry do dołu z dezaprobatą, może zazdrością. Takie było jej życie każdego dnia, szur, szur, sprawić, żeby było czyste. Zanurzyła z powrotem szczotkę w wiadrze i wróciła do szorowania.
Zapaliłam kolejnego papierosa i ruszyłam w kierunku niskiej ściany naprzeciwko budynku, w którym znajdował się nasz apartament. Usiadłam, paląc i robiąc to co zwykle, obserwując ludzi. Gapiąc się. Trzech chłopaków, może w moim wieku, wyszło zza rogu. Jeden z nich, wysoki, w kapeluszu, wyglądał jak Freddie. Pięknie. Pewny siebie. Nasze spojrzenia się spotkały.
'Signorina...cześć...cześć.' zagwizdał. Dwaj inni, razem z nim zaczęli zachowywać się jak małpy, gwiżdżąc, krzycząc i tak dalej, czego nie mogłam zrozumieć, przysuwali się bliżej mnie.
'Wiecie co znaczy ''Odpierdolcie się'' ?' spytałam tego wysokiego, kiedy się uspokoili. 'Odpierdolcie.Się.'
'Ooooh. Angielka.' Zaczął podchodzić. 'Bardzo ładna, na wakacjach?'
'Co?' Wypuściłam idealne kółeczko z dymu.
Wszyscy troje wybuchnęli śmiechem. Zaszumiało mi w głowie i ugięły mi się nogi. Stopy mi płonęły, było za gorąco. Moje nogi były bose. Spojrzałam na nie, a potem z powrotem na trzech chłopaków. Przestali się śmiać. Zapanowała cisza. Mój oddech zaczął przyspieszać, ale nie zamierzałam dać im wyczuć strachu. Strzepnęłam papierosa na ziemię, tuż przed sobą i wszyscy po prostu zaczęliśmy się na siebie gapić.
'Więc,' Powiedziałam w końcu. 'Kiedy tylko zechcecie się odwalić, będzie mi pasować.'
'Co proszę?' powiedział ten wysoki. 'Zachowujemy się po prostu przyjaźnie. Może to ty się teraz odwalisz.' Spojrzał na swoich przyjaciół. 'Jesteś ubrana jak dziwka,' dodał, nie odwracając się. 'Je-ba-na dziwka.'
Chciało mi się rzygać. Wyrzygać się na nich wszystkich. Chciałam mojego tatę, mamę, Freddiego.
Zaczęłam coś i nie mogłam sobie z tym poradzić. 
'Eh, coś nie tak?!' krzyknął jakiś głos - starszy koleś idący w moim kierunku, i ten jego bogaty wygląd. Garnitur, koszula. Chujowe, włoskie buty. Spojrzał ostro na tych trzech debili i wyrzucił z siebie strumień wściekłych, włoskich słów.
Ten wysoki, wyskoczył w powietrze i zawył jak wilk. Uśmiechnęłam się mimo woli. Cook. Zupełnie jak Cook. Dwaj pozostali zrobili to samo i zaczęli się zmywać.
'Cześć, piękna' zawołał złośliwie jeden z nich kiedy biegli. 'Angielska szmata!' I potem byli już za rogiem. Zniknęli. Zostawiając mnie z pierdolonym Georgem Clooneyem.
'Nic ci nie jest?' zapytał. 'Wszystko OK?' potrząsnął głową. 'Nie przejmuj się nimi.'
'Nie przejmuję,' odparłam, nie uśmiechając się. 'Ale dzięki.'
Wstałam, nie mając dłużej ochoty na zwiedzanie, i ruszając do wejścia naszego budynku.
'Ah, mieszkasz tu?' spytał. 'Ja też..' Wyciągnął dłoń. 'Mam na imię Alfredo, ale przyjaciele mówią mi Aldo.'
Moja ręką pozostała w miejscu. 'Effy.'
Uśmiechnęliśmy się niezręcznie.
'Nie powinnaś palić,' powiedział, patrząc na paczkę papierosów w mojej ręce. 'To bardzo niedobre dla skóry.'
'Dzięki za radę,' odparłam grzecznie i uśmiechnęłam się moim najbardziej czarującym uśmiechem. 'Zapamiętam to sobie.'
Pchnął duże, drewniane drzwi i przytrzymał je dla mnie. Staliśmy w lobby, które śmierdziało wilgocią, jak jaskinia. Spojrzałam na te wszystkie skrzynki pocztowe, przeznaczone dla tych, którzy tu mieszkają.
Chciałabym taką skrzynkę, pomyślałam. Chciałabym do niej wejść i schować się, na zawsze.
'Więc...' powiedział Aldo. Zaczął wspinać się po kamiennej klatce schodowej, w połowie odwrócony do mnie plecami. 'Jesteś tutaj z rodzicami?'
'Z mamą,' odrzekłam 'Jesteśmy tu na miesiąc.'
'Ah. Wynajmujecie mieszkanie Tropeasów? Cóż, musimy wszyscy napić się grappy, Powitalny drink!'
'Grappa?'
'Włoski trunek, Effy. Wypala duszę.'
Pomimo tego, że nie chciałam, uśmiechnęłam się. 'Twój angielski jest całkiem dobry.'
'Dziękuję. Spędziłem rok, studiując w Londynie. Długo czekałem aż ktoś mi to powie. Dzisiaj już tak nie używam go w praktyce.'
Doszliśmy na szczyt drugiego piętra i Aldo dotknął swojej tylnej kieszeni.
'Cholera,' powiedział. 'Zostawiłem klucze w domu mojej matki.' Przetarł czoło. 'Nie mam dostępu do mieszkania.'
'Racja.' Przygryzłam wargę i pomyślałam o tym. 'Czy masz przy sobie portfel?'
'Tak, ale-'
'Potrzebuję karty kredytowej, to wszystko.' Spojrzałam na jego twarz, która była zmieszana. 'Żeby otworzyć zamek?'
Gapił się, przez chwilę, nie łapiąc tego, potem uśmiechnął się kurewsko cudownym uśmiechem. Nie wyglądał źle. Wcześniej tego nie zauważyłam.
'Mądra dziewczynka. A teraz, jak, i ważniejsze, po co się tego nauczyłaś?'
'Bo pomyślałam, że to może być przydatna umiejętność?' powiedziałam, patrząc dobitnie na jego zamknięte drzwi.
'I to zostało udowodnione,' powiedział Aldo, podając mi swój portfel.
Zignorowałam mnóstwo promocyjnych kart, w tym platynową Amexa i wybrałam cieńszą, laminowaną kartę. Kartę członkowską czy coś takiego. Uklękłam na podłodze i wśliznęłam ją tak daleko, jak się dało, w przestrzeń tuż nad zamkiem, przechyliłam, tak, że dotykała gałki od drzwi, potem zgięłam ją z powrotem w drugą stronę i oparłam o drzwi. Gotowe. Wstałam i otrzepałam kolana.
'Dziękuję Ci bardzo za pomoc,' powiedział. 'Chciałabyś wejść na drinka?'
'Nie,' odpowiedziałam. 'Dzięki.'
Czemu tak powiedziałam? Bo moją standardową odpowiedzią jest zawsze Nie.
Poczekałam aż zacznie nalegać, ale nie zrobił tego. 'Dobrze, Effy,' powiedział i wyciągnął dłoń, żeby uścisnąć moją. Była ciepła i sucha, nie lepka. Duża, silna. 'Jestem Ci zobowiązany.'
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Zatrzymaj go, pomyślałam. Nie odchodź. Wzięłam pasmo moich włosów i owinęłam powoli wokół palców. Przeczytałam kiedyś w jakimś magazynie, że mężczyźni nienawidzą, kiedy kobiety bawią się włosami.
Gówno prawda.
'Dobrze. Do zobaczenia w takim razie,' powiedziałam powoli. 'Do następnego razu.'
Nie czekając aż się odezwie, wspięłam się ponad nim do naszego mieszkania, ostrożnie rozkładając to w czasie. Kiedy dotarłam na górę, spojrzałam do tyłu.
Ale już go nie było.


_______________________
Kolejny rozdział w czwartek lub piątek. :) 
jeśli ktoś chce, żeby go informować przez np. gg to prosze o informację.
liczę też na komentarze z waszej strony, żebym mogła wiedzieć czy coś jest nie tak, jakieś wskazówki i ile osób tak naprawdę ma ochotę to czytać. :)

piątek, 19 października 2012

Prologue.

Prologue

 

7am, and beyond the grind of the street cleaner outside I could still hear them in her room. She was trying to muffle the noise, but there was no mistaking what they were doing.
How could she do this to me?
 It's not real. It can't be real.
I lay half on top of the sheets, one hand stroking my stomach. My whole body felt numb, frozen. If only I could feel this. I wanted to feel it.
 I stopped with the stroking, pulled the sheet back over me and rolled on to my side. Stared out of my window at the early morning sky - just beginning to brighten. I felt sweat on the back of my neck - it was already too hot - and my head was throbbing. My happiness lay shrivelled and shuddering iside me. She didn't love me. She would never have done this to me if she loved me.
Then they stopped.
'Thank fuck for that.'
I scowled up at the ceiling, my lips parted to let out a silent incredulous gasp.
 It felt like the end of the world; the worst thing that had ever happend to me.
 If I had imagined for one second that I could believe in love, I saw now that I'd been deluding myself. Because it all ends up the same, whether you love them or not.
 Everyone betrays you, in the end.

__________________________________________

PL

Prolog

Siódma rano i pomimo hałasu czyściciela ulic na zewnątrz, wciąż mogłem ich słyszeć w jej pokoju. Próbowała tłumić odgłosy, ale nie było wątpliwości, co robili.
Jak mogła mi to robić?
To nie jest prawdziwe. To nie może być prawdziwe.
Leżałem w połowie na skraju prześcieradła, jedną ręką głaszcząc brzuch. Moje całe ciało czuło się zdrętwiałe, skostniałe. Gdybym tylko mógł to poczuć. Chciałem to poczuć.
Skończyłem z głaskaniem, wyciągnąłem prześcieradło i zrolowałem przy boku. Gapiłem się przez okno na wczesne, poranne niebo - dopiero zaczynało świtać. Czułem się spocony na karku - było za gorąco - a moja głowa pękała. Moje szczęście leżało uschnięte i drżące wewnątrz mnie. Nie kocha mnie. Nigdy by mi tego nie zrobiła, gdyby mnie kochała.
Potem przestali.
'Dzięki, kurwa za to''
Spojrzałem spode łba na sufit, moje usta otworzyły się, żeby wydobyć z siebie ciche, niedowierzające westchenienie.
To było jak koniec świata; najgorsza rzecz, która kiedykolwiek mi się przytrafiła.
Gdybym miał przez jedną sekundę wyobrazić sobie, że potrafię uwierzyć w miłość, to zobaczyłbym, że tylko oszukiwałbym samego siebie. Ponieważ to zawsze kończy się tak samo, czy kochasz ich czy nie.
Na koniec każdy Cię zdradza.

_______________________________________________
Staram się tłumaczyć dokładnie, a jednocześnie tak, żeby dobrze brzmiało po polsku. Jeśli jednak ktoś ma jakieś uwagi do tłumaczenia, to poproszę o napisanie ich w komentarzach. : ) Następny rozdział pewnie jakoś po weekendzie.

wtorek, 16 października 2012

O książce.

Hej :)
przed publikacją pierwszego rozdziału, chciałabym przedstawić wygląd książki i może zamieścić opis z tylnej okładki.

okładka.


Opis z tyłu:
Roundview College has closed its doors. Time to find out what the Notorious Nine are up to over the summer break...

Effy's off to Venice with her mum, hoping to make her mind up about who she loves. But nothing's ever that straightforward in Effy's world.
Emily and Katie are going to France for three weeks and Emily's dreading being apart from Naomi...Not helped by her toxic twin taking centre stage. As usual.
Freddie and Cook? They're dodging any issues with a mindless 'sexathon' - and JJ is not remotely happy with his role as shag referee.
As for Thomas and Pandora, they're still loved up, but Panda's like a dog on heat. Will it drive him away?

Italy-France-Bristol. It's a whistlestop tour of broken hearts, broken friendships...and totally inappropriate beahaviour.

PL:
Roundview College zamknęło swoje dzrzwi. Czas dowiedzieć się, jak sławna dziewiątka zamierza spędzić koniec wakacji...

Effy wyjeżdża do Wenecji z mamą, mając nadzieję, że dowie się kogo kocha. Ale nic nie jest takie proste w świecie Effy.
Emily i Katie jadą do Francji na trzy tygodnie i Emily obawia się rozłąki z Naomi...nie pomaga jej toksyczna bliźniaczka, będąca zawsze w centrum uwagi. Jak zwykle.
Freddie i Cook? Nie mają żadnego problemu z urządzeniem bezmyślnego seksatonu - a JJ nie jest zbyt zadowolony ze swojej roli seks sędziego.
Co do Thomasa i Pandory, wciąż się kochają, ale Panda jest jak rozpalona kotka. Czy to go odstraszy?

Włochy-Francja-Bristol. To zapierająca dech podróż złamanych serc, straconych przyjaźni...i totalnie niepoprawnego zachowania.




PIERWSZY ROZDZIAŁ (PROLOG) już WKRÓTCE. ZAPRASZAM.

poniedziałek, 15 października 2012

Welcome.


Na tym blogu będziecie mogli przeczytać niewydaną, niestety w Polsce, książkę ''Skins. The Novel''. Zamierzam co jakiś czas dodawać kolejne rozdziały ksiązki zarówno w oryginale, jak i moim tłumaczeniu. :)
Pozdrawiam i zapraszam wkrótce do lektury, Shay. xoxo