czwartek, 27 czerwca 2013

Katie.

Katie

Venice at night


I left Effy in that bar and kept walking. No bloody clue where I was going. Fuck knows how many of those dolls' house bridges I went over but I came to a halt on one of them, stood leaning over watching a couple in a gondola, arms around each other. The guy guiding the boat looked up at me as he came to the bridge.
'Bella,' he whispered up into the hot night air.
I smiled, gulping back tears. You haven't seen me without my mask on, I thought. You wouldn't say that if you had. What a fucking horrible night.
Since the big drama of Aldo's birthday party, the old lady getting carted away in an ambulance and Effy's mum rushing round in a panic, Effy had gone into herself. Totally. I've never spent this much time alone with her, and let me tell you: it was a real fucking eye-opener.
When everyone had gone, all the fizz just evaporated. I wasn't bothered. I'd been a bit bored, trying to talk to some of the neighbours, not having a clue what they were on about.
I'd started necking some of the liqueurs in the living-room cupboard. They tasted rank. I spat the first mouthful into the bathroom sink and checked out my outfit. Not for the first time in this hoity-toity place. I felt cheap and nasty. Effy was right about that.
Effy had shut the door on the last guest, looking spaced out. Looking happy, come to think of it. As I was brushing my teeth I did a join-the-dots in my head. When I'd looked over at her earlier, she'd been standing with Aldo. He was unwrapping that present and her face was lit up. She was looking at the guy like he was all her Christmases come at once. I watched him embrace her when he saw what it was, and she nestled her face on his shoulder.
Then Anthea had come rushing in and everything kicked off. Effy just stood there hugging herself, completely useless. As Aldo and her mum got busy telling everyone they had to leave, Effy couldn't take her eyes off him.
Besotted.
I'd wiped my face and turned off the bathroom light. When I walked into the bedroom, Effy was lying star-shaped on the bed, staring up at the ceiling.
'All right?' I sat on the edge and yawned. 'Poor old girl,' I said. 'Florence.'
'Yeah,' said Effy. She shifted her legs over so that I could lie down. 'Shame, because I was beginning to enjoy myself.'
I made a face. 'Yeas, how inconvenient of her,' I said. 'To have a funny turn just when you were starting to have a good time.'
Effy looked sharply at me. 'Obviously I care about Flo,' she said defensively. 'I hope she's going to be OK.'
I pursed my lips. 'Course she will,' I said. 'She'd probably been at the sherry.' I paused. 'So, he liked his present, I take it. Aldo?'
'I think so,' she said, too casually.
'He's got a bit of a soft spot for you, I reckon.' I turned to face her, propping my face up on one elbow. 'What do you think?'
Effy didn't answer at first. She pulled the sheet out from under us and wrapped it partially around her. 'Maybe,' she said eventually. 'Who knows?' She switchrf the bedside light off. 'I'm knackered,' she said, sleepily. 'Try not to snore too loudly tonight.'
'Fucking cheek.' I slid down and turned the other way.
Something was going on. I just hadn't quite figured out what yet.
This morning Anthea was still at the hospital with Florence. She texted Effy to keep her updated. Said she'd be back as soon as the old girl was stable.
'Is Aldo with her d'you think?' I said innocently as we worked our way through a packet of chocolate pastries in the kitchen.
'How should I know?' snapped Effy. She lit a cigarette and opened her mum's guidebook.
We sat around the flat for hours. I suggested going out, but Effy kept saying she wanted to be here. In case Anthea came home early. 
Yeah. Right. 
Effy kept disappearing at ten-minute intervals. The fifth time she came back breathless into the flat, I confronted her in the hallway.
'Training for the marathon?' I asked.
Effy scowled as she pushed past me. 'No...just feel restless, that's all.'
'Well let's go out, then,' I said. 'I'm going fucking stir crazy in here.'
She shook her head. 'You go out if you want.'
I sighed and went back into the kitchen for another half-hour of headfuck Italian radio.
Aldo didn't appear. I figured he was busy tending to Florence too.
Effy was like a cooped-up Rottweiler. Snarling at me every time I opened my mouth. Time to leave. It wasn't working out and I kind of missed my own dysfunctional little family. 
Then finally, this afternoon, Anthea came home. Aldo was with her.
Effy was scrubbing out some pan that had not in actual fact been used. She was fucking weird. 
'Florence is out of danger,' sighed Anteah, sinking into one of the kitchen chairs. 'Poor lady. Her family's miles away.'
Effy didn't answer, just turned the tap to maximum velocity, deafening the rest of us.
Aldo crossed over to the sink and turned it off. 'Your mother is exhausted,' he told her, not unkindly. 'Please. She needs quite.'
Effy dropped the pan headlong into the soapy water, splattering him.
'She can fucking have it then,' she said, walking out and slamming the kitchen door.
The three of us looked at each other. Aldo rubbed Anthea's shoulder. 'She'll be fine,' he told her. 'She's upset about Florence.'
No she fucking isn't, you idiot, I thought. But I smiled at them.
'I'll go and make sure she's all right. Take her out somewhere,' I said, noticing the shared look of relief between them. 
So we ended up walking to another one of those squares and sitting on the steps for an hour. Funny, because I'd actually felt sorry for Effy then. I was on her side. 

But as I stared down into that murky water now, the couple is the gondola disappearing out of sight, I felt further away from her than ever.
Even though, in fact, we're just the fucking same. 
I got out my phone and texted my mum.
COMING BACK TOMORROW. LOVE YOU.
______________________________________

 

Katie

Wenecja nocą


Zostawiłam Effy w barze i szłam dalej. Nie miałam cholernego pojęcia dokąd zmierzałam. Chuj wie, przez ile tych mostów, niczym z domku dla lalek przeszłam, ale podeszłam do barierki jednego z nich i stałam, opierając się o nią i obserwując jakąś przytulającą się parę w gondoli. Koleś, który kierował łódką spojrzał do góry na mnie, kiedy podpłynął do mostu.
'Piękna,' wyszeptał do góry w gorące nocne powietrze.
Uśmiechnęłam się, przełykając łzy. Nie widziałeś mnie bez mojej maski, pomyślałam. Nie powiedziałbyś tak, gdybyś mnie zobaczył.
Co za kurewsko okropna noc.
Od czasu wielkiego dramatu na imprezie urodzinowej Aldo, kiedy starsza pani została wywieziona przez karetkę, a mama Effy kręciła się dookoła w panice, Effy pogrążyła się w sobie. Totalnie. Nigdy nie spędziłam z nią tyle czasu sam na sam, ale coś wam powiem: to było prawdziwe pierdolone objawienie.
Kiedy wszyscy poszli, cały szampan wyparował. Nie przejmowałam się tym. Trochę się nudziłam, próbując rozmawiać z sąsiadami, nie mając pojęcia o czym mówili.
Zaczęłam szukać jakiegoś likieru w kredensie w salonie. Smakował ohydnie. Wyplułam pierwszego łyka do umywalki w łazience i sprawdziłam ubranie. Nie po raz pierwszy w tym snobistycznym miejscu poczułam się tania i paskudna. Effy miała co do tego rację.
Effy zamknęła drzwi za ostatnim gościem, patrząc w przestrzeń. Wyglądała szczęśliwie, kiedy tak teraz o tym myślę. Kiedy myłam zęby, w głowie połączyłam ze sobą fakty. Kiedy patrzyłam na nią wcześniej, stała z Aldo. Rozpakowywał prezent, a jej twarz promieniała. Patrzyła na faceta jakby był jej wszystkimi prezentami świątecznymi w jednym. Obserwowałam jak ją objął, kiedy zobaczył co to było, a ona przycisnęła twarz do jego ramienia.
Potem Anthea weszła w pośpiechu i wszystko się skopało. Effy stała tam po prostu, przytulając samą siebie, kompletnie bezużyteczna. Kiedy Aldo i jej mama spieszyli się mówiąc wszystkim, że muszą wyjść, Effy nie mogła oderwać od niego oczu.
Ogłupiała.
Umyłam twarz i wyłączyłam światło w łazience. Kiedy weszłam do sypialni, Effy leżała na łóżku z ramionami i nogami rozłożonymi w kształcie gwiazdy, gapiąc się w sufit.
'W  porządku?' Usiadłam na skraju łóżka i ziewnęłam. 'Biedne stare dziewczę,' powiedziałam. 'Florence.'
'Taa,' odparła Effy. Podciągnęła nogi tak, że mogłam się położyć. 'Szkoda, bo właśnie zaczynałam się dobrze bawić.'
Zrobiłam minę. 'Tak, jak niewygodnie z jej strony,' powiedziałam. 'Przekręcić się dla zabawy właśnie wtedy, kiedy ty zaczynałaś się dobrze bawić.'
Effy spojrzała na mnie ostro. 'Oczywiście obchodzi mnie Flo,' powiedziała w obronie. 'Mam nadzieję, że będzie z nią OK.'
Zacisnęłam usta. 'Oczywiście, że będzie,' powiedziałam. 'Prawdopodobnie wypiła trochę sherry,' przerwałam. 'Więc, jak mniemam podobał mu się prezent. Aldo?'
'Tak mi się wydaje,' powiedziała, zbyt zwyczajnie.
'Powoli cię zauważa, tak sądzę.' Odwróciłam się do niej,opierając twarz o łokieć. 'Co o tym myślisz?'
Effy nie odpowiedziała od razu. Wyciągnęła spod nas pościel i owinęła ją częściowo wokół siebie. 'Może,' powiedziała w końcu. 'Kto wie?' Zgasiła lampkę przy łóżku. 'Jestem wykończona,' dodała śpiąco. 'Spróbuj dzisiaj za głośno nie chrapać.'
'Bezczelność, kurwa.' ześlizgnęłam się i odwróciłam w drugą stronę.
Coś było na rzeczy. Tylko jeszcze nie całkiem rozpracowałam co.
Tego ranka Antea była wciąż w szpitalu z Florence. Napisała do Effy SMS'a, żeby była na bieżąco. Powiedziała, że wróci jak tylko starsza pani będzie stabilna.
'Myślisz, że Aldo jest z nią?' powiedziałam niewinnie kiedy jadłyśmy czekoladowe ciastka w kuchni.
'Skąd mam wiedzieć?' Effy odpowiedziała opryskliwie. Zapaliła papierosa i otworzyła przewodnik swojej mamy.
Siedziałyśmy w mieszkaniu od kilku godzin. Zaproponowałam wyjście, ale Effy wciąż powtarzała, że chce być w domu. Na wypadek gdyby Anthea wróciła wcześniej.
Ta, jasne.
Effy co jakiś czas gdzieś znikała na dziesięć minut. Za piątym razem wróciła zziajana do mieszkania, a ja skonfrontowałam się z nią w przedpokoju.
'Trenujesz do maratonu?' zapytałam.
Effy spojrzała na mnie wilkiem, kiedy mnie mijała. 'Nie...po prostu jestem niespokojna, to wszystko.'
'Cóż, wyjdźmy gdzieś w takim razie,' powiedziałam. 'Zaraz tu kurwa zwariuje.'
Pokręciła głową. 'Idź jak chcesz.'
Westchnęłam i wróciłam do kuchni po kolejne pół godziny dostawania pierdolca przez włoskie radio.
Aldo się nie pojawił. Domyślałam się, że był również zajęty opiekowaniem się Florence.
Effy była jak ściśnięty Rottweiler. Warczała na mnie za każdym razem, kiedy otwierałam buzię. Czas, żeby wyjechać. To nie działało, a ja w pewnym sensie tęskniłam za moją własną dysfunkcyjną małą rodzinką.
Potem w końcu, tego popołudnia, Anthea wróciła do domu. Aldo był z nią.
Effy szorowała jakąś miskę, która właściwie nie była używana. Zachowywała się kurwa dziwnie.
'Florence już nic nie grozi,' westchnęła Anthea, słaniając się na jedno z krzeseł w kuchni. 'Biedna kobieta. Jej rodzina jest wiele mil stąd.'
Effy nie odpowiedziała, tylko odkręciła wodę tak mocno, że zagłuszała nas wszystkich.
Aldo podszedł do zlewu i zakręcił kurek. 'Twoja matka jest wyczerpana,' powiedział jej, ale nie niemiło. 'Proszę. Ona potrzebuje ciszy.'
Effy upuściła miskę wprost do zamydlonej wody, ochlapując go przy tym.
'No to może ją kurwa mieć,' powiedziała wychodząc i trzaskając drzwiami.
Nasza trójka spojrzała na siebie. Aldo potarł ramię Anthei. 'Będzie z nią dobrze,' powiedział jej. 'Martwi się o Florence.'
Nie, kurwa nie martwi się, ty idioto, pomyślałam. Ale uśmiechnęłam się do niego.
'Pójdę i upewnię się czy wszystko z nią w porządku. Zabiorę ją gdzieś,' powiedziałam, zauważając jak wymienili spojrzenia pełne ulgi.
Więc skończyłyśmy chodząc od skweru do skweru i siedząc na stopniach przez godzinę. Zabawne, ponieważ naprawdę było mi wtedy szkoda Effy. Byłam po jej stronie.

Ale kiedy spojrzałam w dół na tą mroczną wodę, znikającą parę w gondoli, poczułam się dalej od niej niż kiedykolwiek.
Nawet pomimo tego, że jesteśmy kurwa takie same.
Wyciągnęłam telefon i napisałam do mamy.
WRACAM JUTRO. KOCHAM WAS.

____________________________________________________________________________
Tak wam powiem, że policzyłam i do końca zostały 22 rozdziały, a do tej pory dodałam już 34 (chyba, że się pomyliłam w liczeniu - to też możliwe) :P Kto czeka na nowy sezon Skins? Najbliższy odcinek już w poniedziałek. :D

A poza tym nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, bo zaczyna się u mnie remont i z tej okazji przeprowadzę się chyba do babci, a tam nie mam dostępu do internetu, ale jakoś spróbuję dodać kolejny rozdział najszybciej jak będę mogła!


4 komentarze:

  1. Już w poniedziałeeeeeeeeeeeek! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jak szybko pojawił się nowy rozdział :)
    Już chcę poniedziałek!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, na szybko przetłumaczyłem wczoraj kolejny dział, jednak wydaje mi się, że nie potrafię tego tak dobrze ubrać w słowa po polsku jak Ty :)
    http://test01232.blogspot.com/
    Mimo wszystko chętnie mogę pomóc przy wstępnym tłumaczeniu o ile masz chęć w ogóle kontynuować biorąc pod uwagę kiedy był dodany ten wpis. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń