niedziela, 27 stycznia 2013

Naomi.

Naomi

Wednesday 12 August

Bristol


'Where the hell are you?' I listened to Emily's phone ring and ring and go to voicemail for the fifth fucking time. I didn't leave a message. I'd already left two.   
I got up and paced my bedroom. I was so wound up, if someone had touched me I'd probably have burst into flames. My idead of a fucking nightmare. Me, getting so worked up over another human being.
Fuck you, Emily, I thought. I wish I'd never fucking met you.
'Naomi?' Mum's voice came from downstairs. 'Want some tea?'
I hesitated, took a few deep breaths. Calm down, calm down. It doesn't matter. She's probably at the beach or something. She's not deliberately not phoning you.
'Yeah. Be down in a sec.' I looked at myself in the mirror and pushed my fingers through my hair. I'm growing it out. It's at the shit stage right now.
Apparently so am I. 
I got downstairs to find Kieran at the dining-room table. 
He was looking through a sheaf of papers. Mine could be in there somewhere.
'Give me an A, Kieran,' I said. 'Family discount.'
He looked troubled for a second, then laughed awkwardly.
'Ah, right.Yes...I see. Very funny, Naomi.' He picked up his mug and slurped some tea. 'You'd get one anyway, of course. You're my star pupil.'
'Yeah yeah,' I said. I tiptoed behind him to look over his shoulder. 'Let's have a look.'
He clutched the coursework to his chest. 'You've got to be fucking joking.'
I sat back down. 'Worth a try,' I sighed. For a few moments there I'd forgotten I was a paranoid wreck. Maybe hanging out with Kieran was the way to go. 'Where's Mum?' I asked him.
'What? Oh she's...she's...' he began absent-mindedly.
He was circling a paragraph in red pen.
I waited. He finished scribbling in the margin and looked up. 'Ah, yes. Sorry. She's out in the garden I think...doing something or...' He trailed off again.
I gave up and poured myself some tea. We sat in what you'd call com[anionable silence for five minutes, until he finally put the lid back on his pen and stuffed the papers in his tatty old leather bag.
'So, Naomi,' he said brightly. 'What are you going to do with the rest of your life?'
I puffed my cheeks then blew all the air out. 'Funny you should say that.'
He regarded me seriously. 'You strike me as the kind of girl who'd have a ''plan'',' he said, making air quotes with his fingers.
My lips  twitched. What a tosser. A well-meaning tosser.
He was still gazing at me undeterred.
I exhaled loudly again. 'I did, kind of.'
'Did?'
'Do. Did. Whatever,' I said, rocking on my chair.
'Well, are you applying to universities next term?' he continued.
'Is this and official careers interview?' I said, beginning to feel irritated. Kieran smiled, but didn't answer. 'Yes I will probably be applying to uni,' I said, finally.
'Probably?'
'I don't fucking know, OK? I don't know what I'm going to do.' I put my head in my hands.
Bloody Emily. Making me unsure.
I lifted my head. Kieran was skinning up. 'Here,' he said, lighting the spliff and handing it to me. 'Try to chillax, or whatever you young people say.'
This time I laughed out loud. 'We cerainly don't fucking say that!'
Kieran shrugged good-naturedly. He bounced his palms lightly off the table like he was weighing up whether ot not to say something.
'Come on,' I said. 'Out with it.'
He gestured for the spliff. 'Look, it's none of my buisness but it seems to me that if you didn't apply for universities you'd be betraying yourself.' He paused to have a toke. 'You have ambition, Naomi, that's fucking obvious. And it's not aimless ''I want to be famous'' shite. It's real. You have the potential and, while you don't necessarily need to go to university yo achieve what you want, I think that that's where you want to start. If you deny yourself that...' He tailed off and got up from the table. He started rooting around in the Pile of Stuff by the toaster and took out a piece of paper from among the takeaway menus, bills and issues-based flyers that Mum had yet to Blu-Tack to the windows.
I could feel something stirring me. I was flattered. By Kieran, of all people. Flattered; and embarrassed.
'Here,' he said. 'I printed this out for you.'
It was advertising an open day right here in Bristol for politics courses at Yale, as in big-name American university.
'Nothing to lose,' said Kieran.
'Maybe,' I said nonchalantly, staring at the ad, absorbing every detail.
'Up to you, of course.' He dragged on the last bit of spliff and stubbed it out in the ashtray. 'But clarity of thought is vital at this point in your life. However seductive certain...distractions might seem...'
My head was doing total fucking battle with my heart. 
This plan did not include Emily But Emily had made me happier than I'd ever been.
'Thanks, Kieran,' I said, putting the ad in my bag. 'I'll give it some serious thought.'
I went back upstairs and lay on my bed. I dug the ad out of my bag again and scanned it. Excitement and possibility mingled with guilt. I picked up my phone and pressed redial.
'Hi, this is Emily. Not here. Back soon. You know what to do!'
I sighed heavily and turned on to my back.
'Don't do this to me, please,' I whispered, still clutching the future in my hand.
_____________________________________________


Naomi

Środa 12 Sierpnia

Bristol


'Gdzie do diabła jesteś?' usłyszałam sygnał telefonu Emily, a potem przekierowanie na pocztę głosową po raz kurwa piąty. Nie zostawiłam wiadomości. Już wcześniej nagrałam dwie.
Wstałam i poszłam do mojego pokoju. Byłam tak przejęta, że gdyby ktoś mnie dotknął, prawdopodobnie bym wybuchła.
Moje wyobrażenie pierdolonego koszmaru. Ja, wściekająca się na innego człowieka.
Pierdol się, Emily, pomyślałam. Wolałabym, gdybyśmy się nigdy kurwa nie spotkały.
'Naomi?' głos mamy dobiegał z dołu. 'Chcesz herbaty?'
Zawahałam się, wzięłam dwa głębokie oddechy. Uspokój się, uspokój się. To nie ma znaczenia. Jest prawdopodobnie na plaży, czy coś. Nie celowo do ciebie nie dzwoni.
'Taa. Będę zaraz na dole.' Spojrzałam na siebie w lustrze i przeczesałam palcami włosy.Wyrastam z nich.
Są teraz w gównianym stanie.
Najwyraźniej ja też.
Zeszłam na dół i znalazłam Kierana przy stole w jadalni.
Przeglądał stos egzaminów. Mój też może gdzieś tam być.
'Postaw mi 5, Kieran,' powiedziałam. 'Rodzinny rabat.'
Przez chwilę wyglądał na zakłopotanego, a potem roześmiał się niezręcznie.
'Ah, racja. Tak...Rozumiem. Bardzo zabawne, Naomi.' Podniósł swój kubek i zaczął siorpać herbatę. 'W każdym razie ją dostaniesz, oczywiście. Jesteś moją najlepszą uczennicą.'
'Tak, tak,' powiedziałam. Zakradłam się na palcach, żeby zerknąć przez jego ramię. 'Spójrzmy na to.'
Przycisnął prace do klatki piersiowej. 'Chyba sobie kurwa żartujesz.'
Usiadłam. 'Warto spróbować,' westchnęłam. Przez krótką chwilę zapomniałam, że byłam paranoicznym wrakiem. Może przebywanie z Kieranem było na to sposobem. 'Gdzie mama?' zapytałam go.
'Co? Oh ona jest...ona jest...' zaczął z roztargnieniem.
Zakreślał jakiś akapit czerwonym długopisem.
Poczekałam. Przestał bazgrolić na marginesie i podniósł wzrok. 'Ah, tak. Przepraszam. Jest na zewnątrz w ogrodzie, tak myślę...robi coś, albo...' Znów się wyłączył.
Poddałam się i nalałam sobie trochę herbaty. Przez pięć minut siedzieliśmy w czymś, co można nazwać przyjacielską ciszą, dopóki w końcu nie założył zatyczki z powrotem na swój długopis i wcisnął egzaminy do swojej znoszonej, starej skórzanej torby.
'Więc, Naomi,' powiedział pogodnie. 'Co zamierzasz zrobić z resztą swojego życia?'
Nadęłam policzki, a potem wypuściłam powietrze. 'Zabawne, że o tym wspomniałeś.'
Zmierzył mnie poważnie wzrokiem. 'Postrzegam cię jako typ dziewczyny, która miałaby jakiś ''plan'',' powiedział, kreśląc w powietrzu palcami znaki zapytania.
Moje wargi zadrżały. Co za głupek. Głupek o dobrych intencjach.
Wciąż patrzył na mnie zachęcająco.
Znów westchnęłam głośno. 'Miałam, w pewnym sensie.'
'Miałaś?'
'Mam. Miałam. Wszystko jedno,' powiedziałam, bujając się na krześle.
'Dobrze, zamierzasz składać podania na uczelnie w następnym terminie?' kontynuował.
'Czy to oficjalny wywiad na temat kariery?' powiedziałam, zaczynając czuć irytacje. Kieran uśmiechnął się, ale nie odpowiedział. 'Tak, prawdopodobnie będę składać podania na uczelnie,' powiedziałam w końcu.
'Prawdopodobnie?'
'Kurwa, nie wiem, OK? Nie wiem, co zamierzam zrobić.' oparłam głowę o ręce.
Cholerna Emily. Czyni mnie niepewną.
Podniosłam głowę. Kieran skręcał jointa. 'Trzymaj,' powiedział, zapalając skręta i podając mi go. 'Spróbuj się rozluźnić, czy jak tam wy, młodzi ludzie mówicie.'
Tym razem roześmiałam się na głos. 'Na pewno tak kurwa nie mówimy!'
Kieran łagodnie wzruszył ramionami. Uderzał delikatnie dłońmi w stół jakby rozważał czy powiedzieć coś czy nie.
'No dalej,' powiedziałam. 'Wyduś to z siebie.'
Wskazał na skręta. 'Słuchaj, to nie moja sprawa, ale wydaje mi się, że jeśli nie składałabyś podania na uniwersytet, to zdradziłabyś samą siebie.' Przerwał, żeby zapalić. 'Masz ambicję, Naomi, to kurwa oczywiste. I to nie jest bezcelowe gówno w stylu ''Chcę być sławna''. To prawdziwie. Masz potencjał i w chwili, kiedy nie potrzebujesz koniecznie iść na studia, żeby osiągnąć to, czego chcesz, myślę, że to jest właśnie miejsce, gdzie chcesz zacząć. Jeśli odmówisz sobie tego...' przerwał i wstał od stołu. Zaczął przeszukiwać Stertę różnych Rzeczy koło tostera i wyjął jakąś kartkę z pośród menu dań na wynos, rachunków i kłopotliwych ulotek, których mama dodawała do masy do uszczelniania okien. 
Poczułam się zmieszana. Kieran schlebiał mi ze wszystkich ludzi. Zmieszana; i zawstydzona. 
'Proszę,' powiedział. 'Wydrukowałem to dla ciebie.'
Była to reklama otwartych dni, tutaj w Bristolu, politycznych kursów w Yale, słynnym amerykańskim uniwersytecie.
'Nic do stracenia,' powiedział Kieran.
'Może,' powiedziałam nonszalancko, gapiąc się na reklamę, zwracając uwagę na każdy szczegół. 
'To zależy od ciebie, oczywiście,' Zaciągnął się ostatni raz i zgasił skręta w popielniczce. 'Ale szczerze mówiąc, to ważny punkt w twoim życiu. W każdym razie kuszący w jakiś sposób...rozproszenia mogą się wydawać...'
Mój rozum toczył kurewską bitwę z moim sercem. Ten plan nie zawierał w sobie Emily. A Emily uczyniła mnie szczęśliwszą niż kiedykolwiek byłam.
'Dzięki, Kieran,' powiedziałam, chowając ulotkę do torby. 'Pomyślę o tym poważnie.'
Wróciłam na górę i położyłam się na łóżku. Wyciągnęłam ulotkę z torby i ponownie ją przeskanowałam. Podekscytowanie mieszało się z poczuciem winy. Wzięłam telefon i nacisnęłam ponowne wybieranie numeru. 
'Cześć, tu Emily. Nie ma mnie. Niedługo wrócę. Wiesz co zrobić!'
Westchnęłam ciężko i przewróciłam się na bok.
'Nie rób mi tego, proszę,' wyszeptałam, wciąż ściskając przyszłość w dłoniach.


wtorek, 22 stycznia 2013

Katie.

Katie

Wednesday 12 August

Bordeaux

 

'You ready yet?' asked Emily, appearing in the doorway.
'Yep.'
'I'll wait in the car,' she said. 'Don't forget the bloody kitchen sink.'
'Yeah, funny.'
She picked up her bag from the bed, and left me to it.
I stuffed another couple of bras and dress into my bag and looked around the room to see if there was anything I'd missed. Then I saw her phone, lying next to where her bag had been. I stared at it for a second then quickly snatched it up, turned it to silent, and dropped it into my bag. It wouldn'y kill her to be out of contact with Naomi for forty-eight hours.
'At fucking last...We're going to miss the train.' Emily shifted over as I hefted my bag in between us. Twice the size of hers. If she can survive on a pair of manky old Converse and one of her disco granny outfits, then fine. But I had standards to maintain.
Dad started the car and Emily and I smiled awkwardly at each other.
'Ready?' he said.
'Ready.'

Bordeaux to Paris train, lunchtime


'Sirteen euro pleez...mademoiselle,' said the guy in the buffet car to my tits.
'Merci beaucoup,' I said, showing my dimples and widening my eyes. Might as well give the poor guy some wank material.
Back at our table Emily tucked into her croque monsieur as if she hadn't eaten in a month. I ate a couple of fries then sat back, sipping coffee and watching the flat French countryside whizzing past our window.
'So. Let's hope your fanny doesn't go into shock,' said Emily, smiling. 'What with the lack of action and everything.'
I leaned across the table and patted her hand reassuringly: 'Don't worry, I'll keep the noise down if I bring someone back to the hotel.'
Emily  threw a screwed-up napkin at me. 'I'll fucking kill you. I booked a double room.' She stood up and reached her bag down from the overhead shelf. 'Do you want anything?'
I shook my head but she was suddenly burrowing manically in her bag.
'Your purse is there,' I said, pointing to the table.
'I know,' said Emily impatiently. 'I can't find my fucking phone.' She turned her bag upside down and shook it on to the table, raining down sweet wrappers, bits of fluff and a couple of tampons. One of them had lost hald its wrapper. Yuck. She pulled the lining of her bag until it was hanging out.
Give it up, I thought. It's obviously not there.
'I can't belive this,' said Emily, practically crying.
'How could I have left my phone behind? It was on my bed, I know it was.'
I tried to look sympathetic. "Don't worry, Em. It's only for a couple of days then you'll have it back.'
'I know...' She bit her lips and looked at the mess on the table. 'Can I borrow yours? Just for a minute, so I can tell her that I won't be calling for a couple of days.'
Fuck. I handed her my phone. I couldn't exactly say no.
'Thanks Kate. Won't be long,' she said, and walked up the aisle in the direction of the buffet, the phone already to her ear. I scowled but turned on my iPod and closed my eyes, letting Amy Winehouse and the movement of the train lull me to sleep. Or would have done, if my sister hadn't bashed into me on her way back.
'Ow, that fucking hurt,' I said, rubbing my arm.
'Sorry,' said Emily, her mouth full of Milka. 'Train jolted.'
'How d'you get on?' I said, pulling out my earphones.
'It went straight to voicemail,' said Emily. 'I'll try again later.'
I put my earphones back in. Suddenly I wasn't in the mood for chatting. Anyway, a nap before Paris would set me up for the night ahead. Me and Emily hadn't gone clubbing together for months.
___________________________________________________


Katie

Środa 12 Sierpnia

Bordeaux


'Już gotowa?' zapytała Emily, pojawiając się w drzwiach.
'Tak.'
'Zaczekam w samochodzie,' powiedziała. 'Nie zapomnij o cholernym zlewie w kuchni.'
'Taa, zabawne.'
Podniosła swoją torbę z łóżka i zostawiła mnie.
Upchnęłam kolejne pary staników i sukienek do mojej torby i rozejrzałam się po pokoju, żeby sprawdzić czy  niczego nie przeoczyłam. Wtedy zobaczyłam jej telefon, leżący zaraz obok miejsca gdzie wcześniej znajdowała się jej torba. Gapiłam się na niego przez sekundę, a potem szybko złapałam go, wyciszyłam i wrzuciłam do mojej torby. Brak kontaktu z Naomi przez czterdzieści osiem godzin jej nie zabije.
'Kurwa w końcu....Spóźnimy się na pociąg.' Emily przesunęła się, kiedy wcisnęłam między nas moją ogromną torbę. Dwa razy większa od jej. Jeśli umie przetrwać z  jedną parą wstrętnych starych Conversów i jednym z jej disco babcinych stroi to w porządku. 
Ale ja miałam standardy do utrzymania.
Tata odpalił samochód, a Emily i ja uśmiechnęłyśmy się do siebie niezręcznie.
'Gotowe?' zapytał.
'Gotowe.'

Pociąg z Bordeaux do Paryża, pora lunchu


'Szeznaście euro plosze...panienko,' powiedział facet w wagonie restauracyjnym do moich cycków.
'Dziękuję bardzo,' powiedziałam, ukazując moje dołeczki w policzkach i powiększające się oczy. To mogło stać się istotą jego masturbacji.
Z powrotem przy naszym stole Emily wsunęła całą kanapkę jakby nie jadła nic przez miesiąc. Ja zjadłam kilka frytek, potem usiadłam tyłem, sącząc kawę i obserwując równe krajobrazy Francji, przelatujące przed naszym oknem.
'Więc. Miejmy nadzieję, że twoja dupa nie dostanie szoku,' powiedziała Emily uśmiechając się. 'Przez brak akcji i w ogóle.'
Pochyliłam się nad stołem i poklepałam jej rękę, dodając otuchy: 'Nie martw się, będę cicho jeśli przyprowadzę kogoś do hotelu.'
Emily rzuciła we mnie ujebaną serwetką. 'Zabiję cię kurwa. Zarezerwowałam  dwuosobowy pokój.' Wstała i podniosła swoją torbę z górnej półki. 'Chcesz coś?'
Pokręciłam głową, ale ona nagle zaczęła maniakalnie przeszukiwać swoją torbę.
'Twoja portmonetka jest tam,' powiedziałam wskazując na stół.
'Wiem,' powiedziała niecierpliwie. 'Nie mogę znaleźć mojego jebanego telefonu.' Przekręciła torbę do góry nogami i potrząsnęła nią nad stołem, zasypując go papierkami po słodyczach, cukierkami ślazowymi i kilkoma tamponami. Jeden z nich stracił połowę swojego papierka ochronnego. Obrzydlistwo. Wyciągnęła podszewkę z torebki zanim jeszcze sama zdążyła wylecieć.
Daj sobie spokój, pomyślałam. To oczywiste, że tam go nie ma.
'Nie mogę w to uwierzyć,' powiedziała Emily, praktycznie płacząc. 'Jak mogłabym zostawić telefon? Był na moim łóżku, wiem, że był.'
Próbowałam wyglądać sympatycznie. 'Nie martw się, Em. To tylko kilka dni, później będziesz miała go z powrotem.'
'Wiem...' przygryzła wargi i spojrzała na bałagan na stole. 'Mogę pożyczyć twój? Tylko na minutę, żebym mogła jej powiedzieć, że nie będę dzwonić przez kilka dni.'
Kurwa. Podałam jej mój telefon. Nie mogłam właściwie powiedzieć nie.
'Dzięki Kate. To nie potrwa długo,' powiedziała i wyszła na korytarz w stronę restauracji, z telefonem przy uchu. Zmarszczyłam brwi, ale włączyłam iPoda i zamknęłam oczy, puszczając Amy Winehouse, a ruch pociągu mnie uśpił.  Albo raczej uśpiłby, jeśli moja siostra nie wpadłaby na mnie wracając.
'Ał, to kurwa bolało,' powiedziałam, pocierając ramie.
'Przepraszam,' powiedziała Emily z buzią pełną Milki. 'Zatrzęsło pociągiem.'
'Jak poszło?' zapytałam zdejmując słuchawki.
'Włączyła się poczta głosowa,' powiedziała Emily. 'Spróbuję znowu potem.'
Założyłam z powrotem słuchawki. Nagle nie byłam w nastroju na pogawędkę.W każdym razie drzemka przed Paryżem dobrze by mi zrobiła biorąc pod uwagę nadchodzącą noc. Ja i Emily nie byłyśmy razem w klubie od miesięcy.


czwartek, 17 stycznia 2013

Emily.

Emily

Tuesday 11 August

In bed, late



The door to the bedroom creaked open and her sillhouette appeared. She moved barefoot over to her bed.
'Katie?' I wshispered.
She looked across at me. 'You're still awake?'
'Couldn't sleep. Thinking about stuff.'
She didn't answer at first, just tugged off her dress and her bra and got under the sheet. I lay watching her.
'Why are you being weird?' se said. 
'I was trying to have a conversation with you,' I said wearily. 'I won't bother again.'
Katie writhed a bit under her cover. 'It's bloody boiling in here.' She wriggled to get comfortable and bashed her pillow aggressively, eventually lying down to face me. 
'So,' she said. 'Let's conversate.'
'I was thinking about you today, that's all. You know, we haven't exactly been getting on lately.'
'Whose fault is that?' she said defensively. 'You've totally turned against me since you've been with her. And she hates my guts.'
'Yeah, right and you were always her biggest fucking fan, weren't you?'
'Well she was creepy. Staring at you all the time.'
 'Katie.' I sat up. 'How many times do I have to tell you. It was me. Me who wanted Naomi. She didn't do anything.'
'Right,' Katie said, annoyingly breezy. 'Whatever you say.'
I needed to shut this down.
'So. You have a good night?' I asked, changing tack.
'You actually give a shit, do you?'
'For fuck's sake.'
'OK, then. If you really want to know. I spent the evening with a six-foot brick shithouse squaddy called Shane. No brain cells whatsoever, but abs of steel.' She paused. 'My jaw is in fucking agony. He held my head down while I was sucking him off. And he took bloody hours to come.'
Jesus. Katie. 
'Well I hope he repaid the favour,' I said, lamely.  
 'Not really. Bit of a one-way steet.' She yawned. 'But frankly, I was too exhausted to care.'
'Katie, why do you do this?'
'Because there's nothing else to do and I'm bored. Because it stops me thinking about how fucking ordinary I am.' She didn't look at me. 'Does that answer your question, you smug cow?'
'You don't need to-'
'Yes.' She pushed the sheet right off her now, and even in the moonlight I could see the massive bruise coming up on her tight. 'Yes, I do need to. I need to because I have nothing else, and I want to have something, you understand? Be good for something.'
I didn't know what to say. It was just to bloody bleak.
I gout out of my bed and stood looking over hers.
'Shove over, then?' I said. 
Katie moved to let me get in next to her. Carefully bypassing her bruise, I put one arm over her stomach and squeezed her waist.
'Don't try any of that lezzer stuff with me,' she said. 'I do drwa the line somewhere.' But I felt her fingers threading through mine, and I smiled into the darkness.
'Tomorrow,' I said. 'We're gonna do something different.'
A pause. 'Like what?'
'Like we're going to Paris. I'm bored with this shithole already/'
'Are you serious? You and me?'
'Why not? We used to quite like each other. Once.'
'True.' She sat up in bed and regarded me. 'OK. Let's do it.'
'Sorted.' I smiled, then sleepily turned over and closed my eyes.
'Night Em,' she said, turning the other way. 'Sleep tight.'
 _____________________________________


Emily

Wtorek 11 Sierpnia

W łóżku, później

 


Drzwi do sypialni otworzyły się skrzypiąc i jej sylwetka  pojawiła się. Przeszła boso do swojego łóżka.
'Katie?' wyszeptałam. 
Spojrzała na mnie. 'Wciąż nie śpisz?'
'Nie mogłam zasnąć. Myślałam o różnych rzeczach.'
Na początku nie odpowiedziała, tylko zdjęła swoją sukienkę i stanik i wskoczyła pod pościel. Leżałam obserwując ją. 
'Czemu się tak dziwnie zachowujesz?' zapytała.
'Próbowałam nawiązać z tobą rozmowę,' powiedziałam ze znużeniem. 'Więcej nie będę przeszkadzać.'
Katie wierciła się przez chwilę pod kołdrą. 'Cholernie tutaj gorąco.'  Wiła się, żeby ułożyć się bardziej komfortowo, agresywnie waliła w poduszkę, aż w końcu położyła się, żeby na mnie spojrzeć. 
'Więc,' powiedziała. 'Porozmawiajmy.'
'Myślałam dzisiaj o tobie, to wszystko. Wiesz, ostatnio się nie dogadywałyśmy.'
'Czyja to wina?' powiedziała obronnie. 'Totalnie obróciłaś się przeciwko mnie, odkąd jesteś z nią. A ona mnie nienawidzi.'
'Ta, racja, bo ty byłaś jej największym jebanym fanem, co?'
'Cóż, była straszna. Gapiła się na ciebie cały czas.'
'Katie.' podniosłam się. 'Ile razy mam ci powtarzać. To byłam ja. Ja, która chciała Naomi. Ona nic nie zrobiła.'
'Dobra,' powiedziała Katie, z irytującą lekkością. 'Jak sobie chcesz.'
Musiałam to zakończyć.
'Więc, miałaś dobrą noc?' zapytałam, zmieniając temat.
'Właściwie gówno cię to obchodzi, prawda?'
'Do chuja pana.'
'OK w takim razie. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć. Spędziłam wieczór z kolesiem o wzroście 1,82, nic niewartym napaleńcu o imieniu Shane. Żadnych szarych komórek, ale za to mięśnie ze stali' przerwała. 'Moja szczęka jest w pierdolonej agonii. Przytrzymywał moją głowę, kiedy mu obciągałam. I zajęło mu to jebane godziny, żeby dojść.'
Jezu. Katie.  
'Cóż, mam nadzieję, że odwdzięczył się za tą uprzejmość,' powiedziałam nieprzekonująco. 
'Niezupełnie. To było bardziej jednostronne.' ziewnęła. 'Ale szczerze, to byłam zbyt wykończona, żeby się przejmować.'
'Katie, czemu to robisz?'
'Ponieważ nie ma tu nic innego do roboty, a ja się nudzę. Ponieważ to powstrzymuje mnie przed myśleniem o tym, jaka jestem kurewsko przeciętna.' Nie patrzyła na mnie. 'Czy to jest odpowiedź na twoje pytanie, ty zadowolona z siebie krowo?'
'Nie musisz-'
'Tak,' odrzuciła pościel i nawet w świetle księżyca byłam w stanie dostrzec masywny siniak idący w górę jej uda. 'Tak, muszę. Muszę, bo nie mam nic innego, a chcę coś mieć, rozumiesz? Być w czymś dobra.'
Nie wiedziałam co powiedzieć. To było zbyt cholernie ponure. 
Wstałam z łóżka i stanęłam patrząc na nią. 
'Zrobisz mi miejsce w takim razie?' zapytałam.
Katie przesunęła się, żebym mogła znaleźć się obok niej. Ostrożnie, omijając jej siniaka, jedną ręką objęłam jej brzuch i ścisnęłam ją w tali. 
'Nie próbuj na mnie tych swoich lesbijskich sztuczek,' powiedziała 'Mam jakieś granice.' Ale czułam jak jej palce zbliżały się do moich i uśmiechnęłam się w ciemności. 
'Jutro,' powiedziałam. 'Zrobimy coś innego.'
Pauza. 'Jak na przykład co?'
'Jak na przykład pojedziemy do Paryża. Znudziło mi się już to zadupie.'
'Mówisz poważnie? Ty i ja?'
'Czemu nie? Lubiłyśmy się trochę. Kiedyś.'
'Prawda.' Podniosła się na łóżku i zmierzyła mnie wzrokiem. 'OK. Zróbmy to.'
'Ustalone.' Uśmiechnęłam się, potem śpiąco przekręciłam się i zamknęłam oczy.
'Dobranoc Em,' powiedziała odwracając się w drugą stronę. 'Śpij dobrze.'

_________________________

Wybaczcie, że trochę mi to zajęło, ale miałam z lekka zawalony tydzień. Kolejny rozdział będzie szybciej. ;)

sobota, 12 stycznia 2013

Naomi.

Week Two

  Naomi

Monday 10 August

The Caves, Bristol


  'I've heard about your infantile sexathon,' I told Cook, as he buzzed around me like a horny wasp. 'And quite apart from the fact I am no longer interested in cock, of any description, I am never, ever, not in a million yeats, not if hell freezes over, not if we were the last two humans left alive and only shagging you would save me from being eaten alive by some hideous new strain of bacteria, ever EVER going to let your cock anywhere near me. That clear?' 
'You love it,' said Cook, taking a half-smoked spliff out of his back pocket. 'If I stopped trying to shag you, Campbell, you'd be gutted.' He zipped up his jacket, which was ripped up the underside of one arm. 
'Aw, babe. You need someone to look after you.' I tugged at the ripped tartan lining. 'Not shag you.'
'Fucking bullshit,' he said pleasantly. 'Care to join me for a smoke?'
I spotted a vacant-looking JJ across the floor. 
'Nah. Think I'll go and chat to Jeremiah,' I told him.
'Get some decent adult conversation.'
'Fair dos, Lady Naomi.' Cook headed towards the exit. 
'But if you see Frederick, tell him he's got some catching up to do. Cookie's steaming ahead with the contest. Piece of piss, as usual.'
'I'm not getting involved. It's mindless and sad,' I said. 'But I'll send him your way and you can tell him.' I watched Cook disappear through the door before I went to find JJ.
I'd come out tonight to reclaim myself. The bit of myslelf that was engaged in pining for my girl. But all that happend was I found myself looking for her in the crowds. Fucking ridiculous. I'm losing it. 
I felt someone nudging me in the back. JJ appeard behind me. 
'Want to see a trick?' he said eagerly, starting to put his hands in his pockets.
'No, JJ. I really don't.' I dragged one hand out. 'But let's go and sit down somewhere.'
'Really?' He looked confused.
'For a chat,' I said, laughing. 'No funny business.'
JJ followed me to a kind of seedy-looking banquette by the wall. A couple vigorously rubbing each other's bodyparts were sprawled out on it. I tapped the girl's shoulder, gave her my infamous death stare and they both shuffled to the side to let us sit down. 
JJ looked simultaneously apologetic and impressed.
'So, what's going on with Cook and this twisted sex competition, then?' I said. 'I mean, can't he just have a good cry like a normal human being?'
'Yes,' said JJ. 'It is a little overblown, granted.'
As if to prove Jay's point, Cook reappeard, this time with a girl in tow. He led her over to the sofa immediately in front of JJ and me, and stuck his tongue down her thorat. Nice one, Cook. Subtle.
JJ peered at them. 'He was with her when we were here last week. I recognise the snake tattoo on her foot. Shall we sit somewhere else?'
'I'm not moving on. Let's just pretend they're not here.' 
I still had a plastic glass half-full of warm vodka and tonic. I took a large slug. JJ sipped his water.
'Why don't you drink, JJ?' I asked him.
He looked at me, then quickly looked away again. 'Don't much like the taste,' he said.
'Is that the real reason?'
JJ smiled nervously. 'It's one of them.' He took a sip of his water. 'So, Naomi...'
I interrupted him, deciding to put him out of this misery. 'JJ, you know I'm cool with what happened between you and Emily.'
He looked down at the bottle in his hands and started peeling off the label. 'Are you? I mean...good, I'm glad. It was very much an act of charity. On her part, obviously.'
I watched him nervously picking at his bottle. 'She like you,' I said. 'I didn't hear any complaints, either...you know, about the-'
JJ's whole face was suddenly bathed in pinky-red.
'Whatever,' he muttered. 'I understand when I'm being patronised, Naomi.'
'Fuck. No, JJ. I'm not patronising you. You're cleverer than the whole fucking lot of us,' I said, feeling clumsier by the second. 'Do you really think that shagging anything that moves makes you remotely special?' My eyes flickered brifly over to Cook. 'Or makes you happy?'
'It would make me estatically happy,' said JJ, finally putting down his bottle. 'To feel normal.'
I nodded. I knew what it was like to feel like everyone else is in on some big joke that you're not getting. I've felt like that pretty much all my life. 
'You'll be fine,' I told him. 'I promise you.'
JJ accepted that with a half smile. 'In the meantime,' he sighed, gesturing opposite us. 'I am merely here to observe...'
Cook was indulging in some totally over-the-top heavy petting. His hand was inside the front zip of the girl's jeans as she writhed about noisily on his lap.
JJ and I exchanged amused glances. I felt a presence beside me.
'All right?' Freddie flopped down between us. 'Where's Cook?'
'Right in front of you,' replied JJ.
'Fuck, already?' Freddie sighed and let his head fall back until he was staring at the ceiling.
'Oh Freddie,' I said. 'Cook thinks you should get your arse in gear if you stand a chance of winning your little game,' I told him. 'Just passing it on.'
'Thanks.' Freddie looked everywhere but at the sight in front of us. 
What a merry little bunch of monkeys we three made. 
After a bit Freds suddenly sat up, banged his knees with his hands and said, 'So...how's it going with Emily?'
'OK. She's on holiday, with the rest of the fucking Addams family.'
He raised his eyebrow.
'They hate me. Particulary the evil twin.'
JJ leant across Freddie. 'It's strange. Even though they're identical I sometimes forget that Katie's Emily's sister,' he said. His face lit up: 'Hey Freds, we've had sexual intercourse with twins! It's like a porn film...' His smile dropped. 'I mean, from what I hear.'
Freddie wiped his hands over his face. 'Not funny,' he said. 'I still feel shit about that.'
'I wouldn't bother,' I said. 'Katie's a total bitch. She deserved everything she got.'
'She's not that bad,' replied Freddie. Then, seeing my expression, 'I mean, maybe she's got some issues and shit...'
'Right. Whereas Effy's a totally fucking well-adjusted human being,' I said, without thinking.
Freddie folded his arms across his chest and hunched his shoulders. 'What the fuck is that supposed to mean?'
'Nothing. You've got to question the mental healtf of someone who would knock a girl unconscious just so that she can fuck her boyfriend in a tent...' I sniffed. 'That's all.'
'You know fuck all about it,' said Freddie angrily. 'Just mind your own fucking business.'
JJ stared intently at the label on his water bottle.
'Fine,' I raised my plastic glass at him. 'Bye then.'
As I left half an hour later, I passed Freddie with a girl called Ashley, who lives next door but one to me and cuts my Mum's hair for her. They were leaning up against the side of the club. She had her skirt up round her waist, her legs wrapped tight around him, her tits on show. He was fucking her hard, his buttocks pumping fiercely back and forth as she panted into the air. 
'Jesus,' I muttered to myself. 'Get me out of here.'
________________________________

Tydzień Drugi

Poniedziałek 10 Sierpnia

The Caves (Jaskinie), Bristol


'Słyszałam o waszym infantylnym seksatonie,' powiedziałam do Cooka, kiedy brzęczał nade mną jak napalona osa. 'I tak całkiem pomijając fakt, że nie interesują mnie już dłużej penisy, pod żadnym względem, nigdy, przenigdy, nawet za milion lat, nawet kiedy piekło zamarznie, nawet jeśli bylibyśmy ostatnimi żyjącymi ludźmi i tylko pieprzenie się z tobą ocaliłoby mnie przed byciem zjedzoną żywcem przez jakiś nowy, ohydny szczep bakterii, nigdy, PRZENIGDY, nie pozwolę twojemu kutasowi być blisko mnie. To jasne?'
'Uwielbiasz to,' powiedział Cook, wyjmując w połowie spalonego skręta z tylnej kieszeni. 'Gdybym przestał próbować cię przelecieć, Campbell, byłabyś rozczarowana.' Zapiął swoją kurtkę, która była podarta na dolnej stronie ramienia. 
'Aw, skarbie. Potrzebujesz kogoś, kto by się tobą zajął.' szarpnęłam za podszewkę kurtki w szkocką kratę. 'A nie cię pieprzył.'
'Pierdolone bzdury,' powiedział uprzejmie. 'Zapalisz ze mną?'
Zauważyłam nieobecnie wyglądającego JJ, po drugiej stronie. 
'Nie. Myślę, że pójdę pogadać z Jeremiahem,' powiedziałam mu. 'Trochę przyzwoitej, dorosłej konwersacji.'
'W porządku, Lady Naomi.' Cook skierował się prosto do wyjścia. 'Ale jeśli zobaczysz Fredericka, powiedz mu, że musi trochę nadążyć. Cook jest gotowy do rywalizacji. Bułka z masłem, jak zwykle.'
'Nie mieszam się w to. To jest bezsensowne i smutne,' powiedziałam. 'Ale odeślę go do ciebie i sam mu powiesz.' Obserwowałam jak Cook znika przez drzwi, zanim poszłam znaleźć JJ'a.
Wyszłam dziś wieczorem, żeby się zregenerować. Tą część mnie, która była związana z moją dziewczyną. Ale wszystko co robiłam, to tylko szukałam jej w tłumie. Kurewsko zabawne. Tracę nad sobą kontrolę. 
Poczułam jak ktoś szturcha mnie w plecy. JJ pojawił się za mną. 
'Chcesz zobaczyć sztuczkę?' powiedział niecierpliwie, zaczynając wkładać ręce do kieszeni. 
'Nie, JJ. Naprawdę nie.' wyciągnęłam jedną rękę. 'Ale chodźmy gdzieś usiąść.'
'Naprawdę?' wyglądał zmieszanie. 
'Żeby porozmawiać,' odparłam, śmiejąc się. 'Żadnych zabawnych interesów.'
JJ podążył za mną do w pewnym sensie zapuszczonej, tapicerowanej ławki przy ścianie. Jakaś energicznie obmacująca się para rozciągnęła się na niej. Klepnęłam dziewczynę w ramię, obdarzyłam ją moim sławnym przerażającym na śmierć spojrzeniem i oboje powłóczyli nogami, pozwalając nam usiąść. 
JJ wyglądał jednocześnie na skruszonego i zaimponowanego. 
'Więc, o co chodzi z Cookiem i tą pokręconą seks rywalizacją?' spytałam. 'To znaczy, nie może się po prostu wypłakać jak normalny człowiek?'
'Tak,' powiedział JJ. 'To trochę wyszukane, zgadza się.'
Żeby potwierdzić sens słów JJ'a, Cook pojawił się ponownie tym razem z dziewczyną przy sobie. Poprowadził ją od razu na kanapę naprzeciw mnie i JJ'a i wepchnął jej język do gardła. 
Nieźle, Cook. Subtelnie. 
JJ spojrzał na nich. 'Był z nią tutaj tydzień temu. Poznaję jej tatuaż węża, na stopie. Usiądziemy gdzieś indziej?'
'Nie ruszam się. Po prostu udawajmy, że ich tu nie ma.'
Wciąż miałam mój plastikowy kubek w połowie wypełniony ciepłą wódką i tonikiem. Wzięłam duży łyk. JJ sączył swoją wodę. 
'Czemu nie pijesz, JJ?' zapytałam go. 
Spojrzał na mnie, a potem szybko odwrócił wzrok. 'Nie za bardzo lubię ten smak,' powiedział.
'To prawdziwy powód?'
JJ uśmiechnął się nerwowo. 'Jeden z nich.' Wziął łyk wody. 'Więc, Naomi...'
Przerwałam mu, decydując się wyciągnąć go z tej niedoli. 'JJ, wiesz, nie mam nic do tego, co zaszło między tobą a Emily.'
Spojrzał w dół, na butelkę, którą miał w rękach i zaczął zdrapywać nalepkę. 'Naprawdę? To znaczy...dobrze, cieszę się. To był właściwie czyn charytatywny. Z jej strony, oczywiście.'
Obserwowałam jak nerwowo skubał butelkę. 'Ona cię lubi,' powiedziałam. 'Nie słyszałam żadnych zażaleń...wiesz, na temat-'
Cała twarz JJ'a nagle stała się różowo-czerwona. 
'Wszystko jedno,' wymamrotał. 'Rozumiem, kiedy ktoś mnie traktuje protekcjonalnie, Naomi.'
'Kurwa. Nie, JJ. Nie traktuję cię protekcjonalnie. Jesteś mądrzejszy niż kurwa większość z nas,' powiedziałam, czując się niezdarniej w jednej sekundzie. 'Czy naprawdę myślisz, że pieprzenie wszystkiego, co się rusza czyni cię na dłuższą metę wyjątkowym?' moje oczy powędrowały na chwilę w stronę Cooka. 'Albo szczęśliwym?'
'To uczyniłoby mnie entuzjastycznie szczęśliwym,' powiedział JJ, w końcu odstawiając butelkę. 'Uczucie bycia normalnym.'
Pokiwałam głową. Wiedziałam jak to jest czuć się tak jakby każdy robił sobie z ciebie jaja. Czułam się, jakby to było w dużej mierze całe moje życie. 
'Wszystko będzie dobrze,' powiedziałam mu. 'Obiecuję ci.'
JJ zaakceptował to z pół uśmiechem. 'W między czasie,' westchnął, wskazując na przeciwną stronę. 'Jestem tu tylko po to, żeby obserwować...'
Cook dogadzał sobie jakimś przesadzonym, ciężkim pettingiem. Jego ręką była wewnątrz rozporka spodni dziewczyny, kiedy ta wiła się głośno na jego kolanie. 
JJ i ja wymieniliśmy rozbawione spojrzenia. Poczułam czyjąś obecność obok mnie. 
'Wszystko w porządku?' Freddie klapnął pomiędzy nami. 'Gdzie jest Cook?'
'Wprost naprzeciw ciebie,' odpowiedział JJ.
'Kurwa, już?' Freddie westchnął i odrzucił głowę do tyłu zanim zaczął gapić się na sufit.
'Oh Freddie,' powiedziałam. 'Cook sądzi, że powinieneś wziąć dupę w troki, jeśli wciąż chcesz mieć szansę na wygranie waszej małej gierki,' powiedziałam mu. 'Tylko przekazuję.'
'Dzięki.' Freddie patrzył wszędzie, tylko nie na widok naprzeciwko nas. 
Jakie wesołe, małe skupisko małp stworzyliśmy we troje. 
Po chwili Freds nagle podniósł się, walnął rękami w kolana i powiedział, 'Więc...jak tam z Emily?'
'OK. Jest na wakacjach z resztą pieprzonej rodziny Addamsów.' 
Uniósł brwi.
'Nienawidzą mnie. Zwłaszcza zła bliźniaczka.'
JJ nachylił się do Freddiego. 'To dziwne. Mimo to, że są identyczne, czasami zapominam, że Katie jest siostrą Emily,' powiedział. Jego twarz się rozjaśniła: 'Hej Freds, odbyliśmy stosunek seksualny z bliźniaczkami! To jak film porno...' mina mu zrzedła. 'To znaczy, z tego co słyszałem.'
Freddie przetarł twarz dłonią. 'Nieśmieszne,' powiedział. 'Wciąż czuję się z tym gównianie.'
'Ja bym się nie przejmowała,' powiedziałam. 'Katie to totalna suka. Zasłużyła na wszystko co dostała.'
'Nie jest taka zła,' odpowiedział Freddie. Potem, widząc mój wyraz twarzy dodał, ' Mam na myśli to, że może ma jakieś problemy czy coś...'
'Racja. Podczas gdy Effy jest totalnie, zajebiście przystosowanym człowiekiem.' powiedziałam, nie myśląc. 
Freddie skrzyżował ręce na piersi i zgarbił ramiona. 'Co to miało kurwa znaczyć?'
'Nic. Musisz zapytać kogoś chorego umysłowo, kto walnąłby nieświadomą dziewczynę tylko po to, żeby pieprzyć się ze swoim chłopakiem w namiocie...' Pociągnęłam nosem. 'To wszystko.'
'Gówno wiesz na ten temat,' powiedział wściekle Freddie. 'Zajmij się kurwa swoimi sprawami.'
JJ gapił się uważnie na nalepkę na swojej butelce z wodą.
'W porządku,' podniosłam mój plastikowy kubek. 'Na razie.'
Kiedy wychodziłam pół godziny później, minęłam Freddiego z dziewczyną, która nazywa się Ashley, mieszka obok mnie i obcina włosy mojej mamie. Miała swoją spódnicę podciągniętą do tali, jej nogi były ciasno owinięte wokół niego, cycki miała na wierzchu. Mocno ją pieprzył, jego pośladki gwałtownie podskakiwały do tyłu i do przodu, kiedy dyszała.
'Jezu,' wymamrotałam sama do siebie. 'Zabierz mnie stąd.'

wtorek, 8 stycznia 2013

Effy.

Effy

Saturday 8 August

Venice


Mum, Florence and I got trough three bottles of wine last night, and I still found myself raiding the cupboards in our apartment for more alcohol at midnight. I found a bottle of what looked like liquid lemon curd. I poured half a bottle into a mug. Fucking disgusting. I vomited for an hour and then fell asleep on the bathroom floor. Mum discovered me.
'Jesus.' She knelt down, took hold of my chin and gave my head a shake.
I opened my eyes. 'What?'
'Don't you know when to stop?' she said witheringly.
'Stop what?' As I spoke I could feel the dried sick on my mouth cracking.
She frowned.
'Half a pint of Limoncello on top of all that wine? Oh God...And you've vomited all over my make-up bag.'
She got up and rinsed out a flannel in the sink.
'What are you doing?'
'I'm going to wash this mess off. Christ, the state of you.'
Before I could protest she started gently wiping my face. It was nice. Soothing. For a few minutes there was just the sound of her bracelets clacking together and my breathing.
'Too late for a bath,' she muttered. 'No hot water, anyway.'
She stopped with the flannel and stroked my hair back off my face. 'Come on. Time to bed.'
'Leave me alone.'
She ignored me.
'Let's get this off. And your skirt.'
She took hold of my arms and pulled me up to sit on the side of the tub.
'I can undress myself, Mother. I'm not a baby,' I said, just as an agonising ripple of pain shot through my skull. 'Just get me some fucking paracetamol. I'll be fine.'
'Don't move,' she said and went out into the hallway. Two minutes later she was back with something large and white she'd obviously nicked off an old lady.
'A nightdress? You've got to be fucking kidding me.'
I got unsteadily to my feet. I was naked and shivering badly. Mum slid the granny garment over my head, pushed my arms through and then buttoned it up to the throat. I felt about five.
'Good girl,' she said soothingly. 'Good girl.'
She took my hand and led me to my bedroom, pulled back the sheet on the bed. I collapsed back on the pillow.
'Mum,' I said drowsily, watching her close the shutters. 'Don't close them all the way.'
She left them and came towards me. Tucked the sheet around me and turned light off.
'You'll be OK, Effy,'  she said. 'Everything's going to be fine.'

But at noon today we were back to the cold war. OK, I'd let her look after me, but I was under the influence. It didn't mean we were going to have a fucking bonding session this morning. All the stuff that was there before, it was still there.
I wandered into the kitchen feeling like shit. Mum was at the table with her back to me. I closed my eyes. My head reeled. I drank some orange juice, took three aspirin and picked up the spare set of keys.
'I'm going out.'
Mum looked up from the phrasebook she'd been studying, pointlessly as she hasn't spoken a fucking word of Italian since we got there. 'Where?'
'Just out to get some air. And I might go and see what's-her-name.'
'Florence?' said Mum. 'I might come with you.'
'In that case I'm going to the internet cafe,' I said calmly.
'What the hell is the matter with you?' Mum sat back angrily in her chair.
'I just want to be alone. Understand?' I was being a bitch, and she didn't deserve it. But I've got a reputation to maintain.
'You're not interested in joining us later then?' she said lightly, closing her book, and pouring herself more coffe.
'Us?'
'Aldo has invited me-us-on an excursion to a little island off Venice.'She said. 'Lido, I think it's called.'
'Right.' I fought the urge to kick her chair. 'Well, yeah, I'll come. Why not.'
Mum smiled and lit a cigarette. 'Good. I could do with some proper sea air. We've picked the hottest time of the year to come to a bloody city in the Mediterranean. No wonder the locals all bugger off to the country. Oh well...' She started putting stuff into her bag: sunglasses, wallet, phone. Make-up. 'He's a nice man, isn't he? Kind.'
And he's mine, I thought. Not yours.
There was a loud knock on our door.
Mum looked at her watch. 'Shit. I didn't realise it was this late. That must be Alfredo now.'
'I'll get it,' I said, darting out of the kitchen.
When I opened the door to our apartment, Aldo was standing there with Florence. Her arm linked through his.
'Hello dear.' She beamed at me. 'I hope you don't mind an old lady tagging along?'
I would have been piszesz off if it had been anyone else. But Florence can charm the birds off the fucking trees. And she could keep Mum company.
This might work out OK in fact.
'`Course not,'  I said. 'The more the merrier.'

As we all trooped down the stairs, Mum leading the way, Aldo turned back to me. 'Lido is an sxtraordinary place, Effy,' he said. 'It is part of Venice, but very different. The architecture in particular. A lot of shabby deco buildings that were once very grand. Now it is, I think you English would say, more of the faded glamour. And it is  a little eerie. It is where Death in Venice was set?
I looked blank.
'A film directed by Luchino Visconti. Very disturbing.'
'And a book,' Mother piped up. 'About a writer who falls in love with a young boy.'
I bed she'd only read that this morning in her beloved fucking guidebook.
But I was looking forward to it. Lido sounded like the kind of place where the real becomes unreal.
And that suited me down to the ground.

We took a water taxi over the island, and the salty air slowly worked away my headache. As we sped away from Venice, I looked back at the city, smouldering in the heat.
Mum thought she was in the Dolce fucking Vita or something, with her headscarf and sunglasses. The wind whipping her hair around. I smirked at the back of her head.
When we arrived Aldo took us straight out for lunch at a posh hotel near the water. An amazing peach and gold-coloured building where the staff looked like they'd been trapped in time. And behaved like it, too. I swear the bloke who showed us to our table actually bowed.
As soon as we sat down, I stood up again.
'Where are you going?' asked Mum.
'Loo,' I said, not looking at her. I needed to get myself together.
In the toilets I hauled myself up on one of the sinks and sat for a while, massaging in the free hand cream and staring at everyone who came in. They all looked away uncomfortably.  Not my fault if they chose to be freaked out by me. I wasn't doing anything wrong.
'Ah, here you are!' said Aldo, smiling at me when I got back. 'I was wondering where you'd got to.'
'Just looking around,' I said, poursing myself a large glass of wine. 'Nice place.'
'Isn't it. I have only stayed here once, on my wedding night.'
'I'm surprised you can bear to come back,' said Mum.
'On the contrary, it is a very happy memory for me.'
I drained my glass and poured another large one.
Refloat the boat, as Dad would say.
'Effy, slow down,' said Mum.
I ignored her and took a huge gulp of wine. That was more like it. I was starting to feel good and pissed. I gestured to a waiter to bring the same again.
'Effy...' said Mum, as if she was warning a toddler to stay away from a power socket.
'Oh take it easy, Mother,' I said. 'Lighten up. Have some more wine.' I clumsily poured some into her glass, then Aldo's, Florence's and my own. I felt as though I was hovering above our table, looking through narrowed eyes at Aldo trying to make conversation with Mum as she ate her spaghetti Bolognese. How adventurous, Mother. Why didn't you just order egg and chips and be done with it.
Florence caught my eye and smiled knowingly.
A ripple of applause brought me back to earth. On the other side of the room some bloke in a white suit bowed then sat down at a grand piano, flicking the tails of his coat out as he did so. I laughed way too loudly and a couple of people frowned over at me. Fuck them.
He started playing that Billie Holiday song. 'Lover Man, Oh Where Can You Be?' One of my favourites belive it or not. I leaned over, my hands in my lap, and looked into my glass, inhaling the sweet pungent smell and I hummed along.
'Lovely,' said Florence. 'Takes me back.'
I swivelled my eyes up to look at her. She met my gaze and smiled again, then subtly raised her glass.
'To awkward situations, eh Effy?' she half whispered.
I waved my own glass about precariously, wine sloshing out and over the table. Mum looked uneasy.
'What awkward situation?' she asked, her eyes widening.
I gave her an infuriatingly dopey smile.
'Nothing to worry about, Anthea,' said Florence, putting her hand over Mum's. 'We're all friends here.'
That's right, Florence. Play the senile card.
'How is your steak, Effy?' said Aldo. I'd forgotten it was there.
'Right, that's it,' said Mum suddenly, snatching my glass away. 'You're going to make yourself ill. Eat your food.'
I was about to grab my glass back off her when the pianist launched into something new. I didn't recognise it, but Florence clapsed her hands together in, like, musical fucking rapture. I got up and started swaying and dancing, my eyes closed.
'Sit down, for Christ's sake,' hissed my mum.
Ignoring her, I took hold of Aldo's hands. 'Dance with me,' I said, trying to pull him up. He smelled lovely.
Aldo laughed. 'I think perhaps you're not used to Italian wine.'
He gently pulled his hands away from mine, and I felt myself swaying, I was drunker than I thought. I sat down on the floor and laughed. I felt Mum's hands on my shoulders. She put her mouth close to my ear and said, 'You need to get up now. Everything's going to be fine, but you need to get up. You're embarrassing yourself.'
'I'm trying yo have fun,' I said. 'Don't spoil it.'
His lips, his hands, my brown-eyed boy.
Then Aldo came and knelt beside me. 'Let me hel you  up, Effy,' he said. 'You seem to have fallen down.' He put his hands under my elbows and tried to lift me, but just succeeded in lifting my arms above my head. Made me laugh.
As I was clambering up a waiter appeard and said, in English, 'Can I get your daughter a glass of water?'
Daughter?! I laughed out loud and said, 'Yeah, right. He's my daddy. He, like, spanks me...when I'm naughty, but if I'm good girl he'll give me a fucking good seeing-to.'
'Effy!' said Mum. She put her hands over her eyes. Mortified. 'For Christ's sake, you're going to get us thrwon out.'
I glanced at Florence, who was the only one I was remotely worried about offendinf, but she was looking at me with a kind of half smile on her face. What was her game?
Then Mum's prediction came true and we were thrown out. Some English hotel guests had complained, apparently. Like I gave a shit.

As soon as we were outside Mum turned to Aldo and said, 'I am so sorry about Effy. I don't know what got into her.'
I waved my hands in front of her, so angry I felt like grabbing her hair and repeatedly banging her head against the wall. 'Hello? I am here,' I shouted.
Mum turned her face away from me. 'Your breath smells,' she said.
'What do you care?' I muttered. 'Trying to impress him, are you? Piss off.'
'I'd love to,' she said, her face red. 'But for better or worse I'm your mother, and I can't leave you in this state.'
How touching. There was stalemate. Me sitting on the pavement wishing I'd picked up the still half-full wine bottle from the table.
A movement made me look up. Florence had stumbled. 'Oh dear,' she said. 'I feel a little unwell. Too much wine. Anthea dear, would you take me home?'
'Of course,' said Mum. 'We'll all go. But are you OK? Should we find a doctor?'
'Oh no, no need for that. I just need my pills and my bed. And there's no need for you all to cut short your day. I'm sure Aldo won't mind looking after Effy.'
She looked at Aldo, who quickly said, 'Of course...Effy and I will stay and drink plenty of black coffee and eat lots of cake.'
'So that's settled then,' said Florence, rather too perkily. And was that a wink she just gave me? Fucking sly old bird.
Mum took Florence's arm and turned to Aldo. 'I'm so sorry about today,' she said. 'I feel terrible.'
'Please don't,' Aldo replied. 'There's no  need.'
I could feel Mum looking at me, but I refused to meet her gaze. When I looked up, she and Florence were walking away.
Aldo sat down beside me, his hands resting on his raised knees. 'That was quite a performance,' he said. I looked at his ankles and feet, bare in leather loafers.
'Effy?'
'What?'
'I said, that was quite a performance.'
I shrugged and lit a cigarette and felt immediately nauseous. But that would pass.
'Are you...Are you in some kind of trouble?' said Aldo, clueless.
'Trouble?' I laughed humourlessly. 'Maybe that's one word for it.'
'Want to tell me?'
You really don't want to know.
'Doesn't matter,' I said solemnly. 'I just wanted someone to make me forget.' I shivered in spite of the heat.
Aldo moved closer to me. He took off his jacket and put it around my shoulders.
'Alcohol lowers your body temperature,' he said. He took a cigarette from my packet.
'I thought you disapproved of smoking?'
'I do. The affliction of the ex-smoker,' he said, cupping his cigarette behind his hand as he lit it. He exhaled. His hand shook slightly as he gave me back my lighter. 'I must admit that I am...unsettled by you, Effy,' he said, not looking at me but straight ahead.
'What do you mean?' I sounded more innocent that I felt. As he turned to face my eyes fell to the belt on his trousers. I thought about my mouth on his cock and climbing on top of him, feeling him fill up my cunt.
Stop Effy. Don't do anything fucking stupid.
Aldo shook his head, stubbed out his fag and stood up. He put out his hand to pull me to my feet and towards him, putting his arms around me. 'Poor Effy,' he said.
I rested my head on his chest, smelled his smell and listened to his heart beat. I arched my back so my tits pressed into him and, when he didn't  let go, reached down and put my hand on his crotch. He didn't push me away immediately, though; he waited a beat. In which time I had all I needed. The feel of him hard against my touch.
'You are a little drunk, Effy,' he said then, quietly. 'This is not what you want.'
'You don't know what I want,' I said hoarsely. 'You have no fucking idea.'
'Maybe not.' Aldo took another cigarette and lit it. 'But whetever you want it or not, I am now going to buy you some strong coffee and something very sweet to eat.' He buttoned his jacket over my shoulders. 'Come on. You'll feel much better, I promise.'
____________________________________


Effy

Sobota 8 Sierpnia

Wenecja


Mama, Florence i ja wypiłyśmy trzy butelki wina ostatniej nocy, a ja wciąż znajdowałam się w kuchni przeszukując szafki w naszym apartamencie, w celu znalezienia więcej alkoholu.  Znalazłam butelkę czegoś, co wyglądało jak ciekły cytrynowy twaróg. Wlałam połowę do kubka. Kurewsko obrzydliwe. Wymiotowałam przez godzinę, a potem zasnęłam na podłodze w łazience. Mama mnie znalazła.
'Jezu.' klęknęła, złapała mnie za podbródek i potrząsnęła moją głową.
Otworzyłam oczy. 'Co?'
'Nie wiesz kiedy przestać?' powiedziała sucho.
'Przestać co?' kiedy mówiłam, czułam się coraz gorzej.
Skrzywiła się.
'Pól litra Limoncello po winie? Oh Boże...I zwymiotowałaś prosto na moją kosmetyczkę.'
Wstała i przepłukała ścierkę w zlewie.
'Co robisz?'
'Zamierzam posprzątać ten bałagan. Chryste, w jakim ty jesteś stanie.'
Zanim mogłam zaprotestować, zaczęła delikatnie wycierać mi twarz. To było miłe. Kojące. Przez kilka minut słychać było tylko brzęk jej bransoletek i mój oddech.
'Za późno na kąpiel,' wymamrotała. 'Nie ma ciepłej wody, w każdym razie.'
Skończyła wycierać i odgarnęła mi włosy z twarzy. 'No dalej. Czas do łóżka.'
'Zostaw mnie.'
Zignorowała mnie.
'Pozbądźmy się tego. I twojej spódnicy.'
Chwyciła mnie za ramiona i posadziła na krawędzi wanny.
'Sama mogę się rozebrać, mamo. Nie jestem dzieckiem,' powiedziałam w tym samym czasie, kiedy rozdzierająca fala bólu przeszyła mi głowę. 'Po prostu daj mi trochę pieprzonego paracetamolu. Będzie dobrze.'
'Nie ruszaj się,' powiedziała i wyszła na korytarz. Dwie minuty później wróciła z czymś ogromnym i białym, co prawdopodobnie zwinęła jakieś starszej pani.
'Koszula nocna? Musisz sobie kurwa ze mnie żartować.'
Wstałam niepewnie. Byłam naga i okropnie drżałam. Mama wcisnęła mi przez głowę babciny strój, włożyła ręce w rękawy, a potem zapięła to pod szyję. Poczułam się jakbym miała pięć lat.
'Grzeczna dziewczynka,' powiedziała spokojnie. 'Grzeczna dziewczynka.'
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła do sypialni, odsunęła pościel. Upadłam plecami na poduszkę.
'Mamo,' powiedziałam sennie, obserwując ją kiedy zamykała okiennice. 'Nie zamykaj ich całkiem.'
Zostawiła je i podeszła do mnie. Otuliła mnie kołdrą i zgasiła światło.
'Będzie dobrze, Effy.' powiedziała. 'Wszystko będzie dobrze.'

Ale dziś w południe powróciłyśmy do zimnej wojny. Ok, pozwoliłam się jej mną opiekować, ale byłam pod wpływem. To nie oznaczało, że dziś będziemy mieć jakąś pieprzoną rodzinną terapię. Wszystko co było przedtem, pozostało na swoim miejscu.
Poczłapałam do kuchni czując się jak gówno. Mama siedziała przy stole, plecami odwrócona do mnie. Zamknęłam oczy. Moja głowa pękała. Wypiłam trochę soku pomarańczowego, wzięłam trzy aspiryny i chwyciłam klucze.
'Wychodzę.'
Mama podniosła wzrok znad rozmówek, które studiowała, bez sensu, skoro nie powiedziała jeszcze ani jednego pieprzonego słowa po włosku odkąd tu przyjechałyśmy. 'Dokąd?'
'Na dwór, zaczerpnąć trochę powietrza. I mogę pójść zobaczyć się z tą jak-jej-tam.'
'Florence?' powiedziała mama. 'Mogę pójść z tobą.'
'W takim wypadku idę tylko do kawiarenki internetowej,' odparłam spokojnie.
'Co się z tobą dzieje do diabła?' mama odwróciła się ze złością.
'Po prostu chcę być sama. Rozumiesz?' Zachowywałam się jak suka, a ona na to nie zasłużyła. Ale mam reputację do utrzymania.
'Więc nie interesuje cię dołączenie do nas potem?' powiedziała lekko, zamykając książkę i nalewając sobie więcej kawy.
'Nas?'
'Aldo zaprosił mnie - nas - na wycieczkę na małą wyspę poza Wenecją.' powiedziała. 'Lido, tak się chyba nazywa.'
'Dobrze.' zwalczyłam chęć kopnięcia w jej krzesło. 'Cóż, tak, przyjdę. Czemu nie.'
Mama uśmiechnęła się i zapaliła papierosa. 'Dobrze. Przyda mi się trochę odpowiedniego, morskiego powietrza. Wybrałyśmy najgorętszy czas w roku, żeby przyjechać do cholernego miasta nad Morzem Śródziemnym. Nic dziwnego, że wszyscy mieszkańcy spieprzyli na wieś. No cóż...' Zaczęła chować rzeczy do torebki: okulary przeciwsłoneczne, portfel, telefon. Gotowe. 'Jest miłym facetem, prawda? Uprzejmym.'
I jest mój, pomyślałam. Nie twój.
Ktoś głośno zapukał do drzwi.
Mama spojrzała na swój zegarek. 'Cholera. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest już tak późno. To musi być Alfredo.'
'Otworzę,' powiedziałam, wybiegając z kuchni.
Kiedy otworzyłam drzwi, stał tam Aldo z Florence. Jej ręką stykał się z jego.
'Witaj skarbie.' uśmiechnęła się do mnie promiennie. 'Mam nadzieję, że nie przeszkodzi ci jeśli starsza pani się przyłączy?'
Wkurzyłabym się, gdyby był to ktoś inny. Ale Florence potrafi kurwa oczarować ptaki na drzewie. I mogła dotrzymać mamie towarzystwa.
To właściwie może się udać.
'Oczywiście, że nie,' powiedziałam. 'Im nas więcej, tym weselej.'

Kiedy wszyscy schodziliśmy po schodach, mama prowadziła, Aldo odwrócił się do mnie. 'Lido to niezwykłe miejsce, Effy,' powiedział. 'To część Wenecji, ale bardzo się różni. Szczególnie architekturą. Jest sporo odrapanych budynków, które kiedyś były wspaniałe. Teraz jest to, jakbyście wy Anglicy, myślę powiedzieli, bardziej słabnący blask. I jest tam trochę przerażająco. Czy to nie tam nakręcono Śmierć w Wenecji?'
Spojrzałam nieprzytomnie.
'Film nakręcony przez Luchino Visconti. Bardzo poruszający.'
'I książka,' wtrąciła mama. 'O pisarzu, który zakochuje się w młodym chłopaku.'
Założę się, że przeczytała to jedynie dziś rano, w swoim ukochanym, pierdolonym przewodniku.
Ale nie mogłam się doczekać. Lido brzmiało jak miejsce gdzie rzeczywiste staje się  nierzeczywistym.
I to mi idealnie pasowało.

Wzięliśmy wodną taksówkę, żeby dostać się na wyspę, a słone powietrze powoli zwalczało mój ból głowy. Kiedy oddalaliśmy się od Wenecji, odwróciłam się, żeby spojrzeć na miasto, tlące się w upale.
Mamie zdawało się, że jest w Dolce pieprzonym Vita czy coś, z tą swoją chustką na głowie i okularami przeciwsłonecznymi. Wiatr rozwiewający jej włosy. Uśmiechnęłam się drwiąco do tyłu jej głowy.
Kiedy dotarliśmy, Aldo zabrał nas prosto na lunch do eleganckiego hotelu niedaleko wody. Wspaniały budynek w brzoskwiniowo-złotym kolorze, gdzie obsługa wyglądała jakby była uwięziona w czasie. I tak się też zachowywała. Przysięgam, że koleś, który pokazał nam stolik rzeczywiście się ukłonił.
Kiedy tylko usiedliśmy, znów wstałam.
'Dokąd się wybierasz?' spytała mama.
'Siusiu,' powiedziałam, nie patrząc na nią. Musiałam się pozbierać.
W toalecie, usiadłam na chwilę na jednej  z umywalek, masując w jednej ręce mydło w płynie i gapiąc na się wszystkich, którzy wchodzili. Wszyscy wyglądali na zmieszanych.
Nie moja wina, że chcieli się mnie bać. Nie robiłam nic złego.
'Ah, tu jesteś!' powiedział Aldo, uśmiechając się do mnie, kiedy wróciłam. 'Zastanawiałem się gdzie się podziałaś.'
'Po prostu się rozglądałam,' odparłam, nalewając sobie duży kieliszek wina. 'Ładne miejsce.'
'Prawda? Tylko raz tutaj byłem, w moją noc poślubną.'
'Jestem zdziwiona, że potrafisz tu wrócić,' powiedziała mama.
'Przeciwnie, jest to dla mnie bardzo szczęśliwe wspomnienie.'
Opróżniłam mój kieliszek i napełniłam kolejny, duży.
Łódka znów na fali, jakby to powiedział tata.
'Effy, zwolnij,' powiedziała mama.
Zignorowałam ją i wzięłam duży łyk wina. To mi się bardziej podobało. Zaczynałam czuć się dobrze i pijanie. Dałam znać kelnerowi, żeby znów przyniósł to samo.
'Effy...' zaczęła mama, jakby ostrzegała małe dziecko, żeby trzymało się z dala od kontaktu.
'Oh, wyluzuj mamo,' powiedziałam. 'Rozchmurz się. Wypij więcej wina.' Niezdarnie nalałam jej trochę do kieliszka, potem do kieliszków Aldo, Florence i mojego. Czułam się, jakbym unosiła się nad stolikiem, patrząc zwężonymi oczami na Aldo, próbującego nawiązać rozmowę z mamą, kiedy jadła swoje spaghetti Bolognese. Jak odważnie, mamo. Czemu po prostu nie zamówiłaś jajka z frytkami i się tym zadowoliła.
Florence zwróciła na mnie uwagę i uśmiechnęła się porozumiewawczo.
Oklaski sprowadziły mnie z powrotem na ziemię. Po drugiej stronie sali, koleś w białym garniturze ukłonił się, potem usiadł przy wielkim pianinie i odrzucił do tyłu poły swojego fraku. Zaśmiałam się zbyt głośno i para ludzi skrzywiła się do mnie. Jebać ich.
Zaczął grać piosenkę Billiego Holiday, 'Lover Man, Oh Where Can You Be?' jedna z moich ulubionych, wierzcie lub nie. Przechyliłam się, oparłam dłonie na kolanie i spojrzałam do mojego kieliszka, wdychając słodki, ostry zapach i nucąc sobie.
'Urocze,' powiedziała Florence. 'Przenosi mnie w czasie.'
Podniosłam oczy, żeby na nią spojrzeć. Złapała moje spojrzenie i uśmiechnęła się ponownie, potem subtelnie podniosła swój kieliszek.
'Za niezręczne sytuacje, co Effy?' wyszeptała w połowie.
Pomachałam niebezpiecznie moim kieliszkiem, rozlewając wino na stół. mama wyglądała niespokojnie.
'Jakie niezręczne sytuacje?' spytała, a jej oczy się powiększały.
Obdarzyłam ją denerwującym, głupkowatym uśmieszkiem.
'Nie ma powodów do obaw, Anthea,' powiedziała Florence, chwytając mamę za ręce. 'Wszyscy jesteśmy tutaj przyjaciółmi.' 
Racja, Florence. Zagraj starczą kartą.
'Jak twój stek, Effy?' spytał Aldo. Zapomniałam, że tam był.
'Właśnie, to jest to,' powiedziała nagle mama, wyrywając mi kieliszek. 'Rozchorujesz się. Zjedz swoje danie.'
Miałam zamiar zabrać jej mój kieliszek z powrotem, kiedy pianista zaczął grać coś innego. Nie rozpoznałam tego, ale Florence zaczęła klaskać, jak w muzycznej ekstazie.
Wstałam i zaczęłam kołysać się i tańczyć z zamkniętymi oczami.
'Siadaj, na miłość boską,' syknęła mama.
Ignorując ją, chwyciłam dłonie Aldo. 'Zatańcz ze mną,' powiedziałam, próbując go pociągnąć. Pachniał uroczo.
Aldo zaśmiał się. 'Myślę, że być może nie jesteś przyzwyczajona do włoskiego wina.'
Delikatnie zabrał dłonie, a ja poczułam jak się kołyszę. Byłam bardziej pijana, niż myślałam. Usiadłam na podłodze i roześmiałam się. Poczułam ręce mamy na moich ramionach. Przytknęła usta do mojego ucha i powiedziała, 'Musisz wstać. Wszystko będzie dobrze, ale musisz wstać. Ośmieszasz się.'
'Próbuję się dobrze bawić,' odparłam. 'Nie psuj tego.'
Jego usta, jego dłonie, mój brązowooki chłopiec.
Potem podszedł Aldo i klęknął obok mnie. 'Pozwól, że Ci pomogę Effy.' powiedział. 'Wydaje mi się, że upadłaś.' Chwycił mnie pod łokcie i próbował mnie podnieść, ale udało mu się tylko podnieść moje ręce nad głowę. Rozśmieszyło mnie to.
Kiedy się podnosiłam, pojawił się kelner i powiedział, po angielsku, 'Czy mogę przynieść pańskiej córce szklankę wody?'
Córce?! Zaśmiałam się na głos i odparłam, 'Taa, racja. On jest moim tatusiem. On, tak jakby daje mi klapsa...kiedy jestem niegrzeczna, ale kiedy jestem dobrą dziewczynką,odbywa ze mną zajebiście dobry stosunek seksualny.'
'Effy!' powiedziała mama. Rękami zasłoniła oczy. Była zażenowana. 'Na miłość boską, przez ciebie nas wyrzucą.'
Zerknęłam na Florence, którą jako jedynej nie chciałam urazić, ale patrzyła na mnie z jakimś pół uśmiechem na twarzy. Jaka była jej gra?
Potem przepowiednia mamy się sprawdziła i zostaliśmy wyrzuceni. Jacyś angielscy goście hotelowi najwyraźniej się poskarżyli.
Gówno mnie to obchodziło.

Kiedy tylko byliśmy na zewnątrz mama odwróciła się do Aldo i powiedziała 'Przepraszam za Effy. Nie wiem co w nią wstąpiło.'
Pomachałam rękami przed jej twarzą, byłam tak wściekła, że miałam ochotę chwycić ją za włosy i walić jej głową o ścianę.  'Halo? Jestem tutaj,' wykrzyczałam.
Mama odwróciła ode mnie twarz. 'Twój oddech śmierdzi,' powiedziała.
'Co cię to obchodzi?' wymamrotałam. 'Próbujesz mu zaimponować, co? Odwal się.'
'Z chęcią,' powiedziała czerwona na twarzy. 'Ale czy ci się to podoba, czy nie, jestem twoją matką i nie mogę cię zostawić w takim stanie.'
Jak wzruszająco. Była to sytuacja nie do rozwiązania. Siedziałam na chodniku, pragnąc podnieść wciąż na wpół pełną butelkę z winem ze stołu.
Jakiś ruch sprawił, że podniosłam wzrok. Florence się potknęła. 
'Rety,' powiedziała. 'Nie czuję się zbyt dobrze. Za dużo wina. Anthea, skarbie, zabrałabyś mnie do domu?'
'Oczywiście,' odparła mama. 'Wszyscy pójdziemy. Ale czy wszystko dobrze? Może powinniśmy znaleźć lekarza?'
'Oh nie, nie ma potrzeby. Po prostu potrzebuję moich tabletek i łóżka. I nie ma sensu, żebyście wszyscy skracali sobie dzień. Jestem pewna, że Aldo nie będzie miał nic przeciwko zajęciu się Effy.'
Spojrzała na Aldo, który szybko powiedział, 'Oczywiście...Razem z Effy zostaniemy i napijemy się dużej ilości czarnej kawy, oraz zjemy dużo ciasta.'
'Więc załatwione,' powiedziała Florence, raczej zbyt ożywienie. 
I czy właśnie do mnie mrugnęła? Pieprzona, przebiegła stara ptaszyna. 
Mama chwyciła ramie Florence i odwróciła się do Aldo. 'Przepraszam za dzisiaj,' powiedziała. 'Czuję się okropnie.'
'Proszę, nie,' odpowiedział Aldo. 'Nie ma takiej potrzeby.'
Czułam, że mama patrzy na mnie, ale nie chciałam spotkać jej wzroku. Kiedy podniosłam oczy, ona i Florence odchodziły. 
Aldo usiadł obok mnie, jego ręce spoczęły na jego podniesionych kolanach. 'To było niezłe przedstawienie,' powiedział. Spojrzałam na jego kostki i stopy, odziane w skórzane niesznurowane mokasyny. 
'Effy?'
'Co?'
'Powiedziałem, że to było niezłe przedstawienie.'
Wzruszyłam ramionami i zapaliłam papierosa, ale poczułam jak od razu przyprawia mnie o mdłości. Ale to przeszło. 
'Czy masz...masz jakiś kłopot?' powiedział Aldo, nie mając o niczym pojęcia. 
'Kłopot?' zaśmiałam się bez humoru. 'Może tak to można okreslić.'
'Chcesz mi powiedzieć?'
Naprawdę nie chcesz wiedzieć. 
'To nie ma znaczenia,' powiedziałam uroczyście. 'Po prostu chciałam, żeby ktoś pomógł mi zapomnieć.' Zadrżałam pomimo upału.
Aldo przysunął się bliżej mnie. Zdjął swoją kurtkę i narzucił mi na ramiona. 
'Alkohol obniża temperaturę twojego ciała,' powiedział. Wziął papierosa z mojej paczki.
'Myślałam, że nie pochwalasz palenia?'
'Nie pochwalam. Dolegliwość byłego palacza,' odparł, zasłaniając papierosa ręką, kiedy go zapalał. Wypuścił dym. Nieznacznie potrząsnął ręką, kiedy oddawał mi zapalniczkę. 'Muszę przyznać, że...jestem tobą zaniepokojony, Effy.' powiedział, nie patrząc na mnie, lecz przed siebie.
'Co masz na myśli?' Zabrzmiałam bardziej niewinnie, niż się czułam. Kiedy odwrócił się do mnie, moje oczy spoczęły na pasku jego spodni. Pomyślałam o moich ustach na jego penisie, o wspinaniu się na niego, czując jak wypełnia moją pizdę.
Przestań Effy. Nie rób nic głupiego. 
Aldo potrząsnął głową, zgasił papierosa i wstał. Wyciągnął ręce, żeby postawić mnie na nogi i objął mnie. 'Biedna Effy,' powiedział.
Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, czułam jego zapach i słuchałam rytmu jego serca. Wygięłam plecy, żeby moje cycki na niego napierały, a kiedy mnie nie puścił, schyliłam się i położyłam rękę na jego kroczu. Mimo wszystko nie odepchnął mnie od razu, poczekał chwilę. W tym czasie miałam wszystko czego potrzebowałam. Uczucie, gdy mu twardniał pod wpływem mojego dotyku. 
'Jesteś trochę pijana, Effy,' powiedział cicho. 'To nie jest to, czego chcesz.'
'Nie wiesz czego chcę,' odparłam zachrypnięta. 'Nie masz pierdolonego pojęcia.'
'Może nie.' Aldo wziął kolejnego papierosa i zapalił go. 'Ale czy chcesz, czy nie, idę teraz kupić trochę mocnej kawy i coś słodkiego do jedzenia.' Zapiął guziki swojej kurtki wokół moich ramion. 'No chodź. Poczujesz się dużo lepiej, obiecuję.'